-Nie, nie mam żałoby i tak znam inne kolory. Po prostu nie gustuję. Zresztą czy to ważne jak się ubieram? W moja matkę chcesz się zabawić? - powiedziałam swoim jak że uprzejmym tonem i wróciłam do poprzedniego zajęcia.
-Wiesz jesteś podobna do Eddie'go tylko, że zamiast być flirciarą jesteś wredna. Przydało by się was zeswatać... Bylibyście piękną parą... - powiedziała to tak jak by nie słyszała co do niej powiedziałam. A miałam taką ochotę kogoś urazić. Serio! Lubie denerwować ludzi. A zwłaszcza tych, którzy denerwują mnie. No bo co ona ma do mojego sposobu ubierania się? Może powinnam zacząć zakładać jakieś przesłodzone sukieneczki w jednorożce! Ale spokojnie. Mój psycholog ciągle mi powtarza, że jestem zbyt nerwowa...
Chwila moment. Do kogo ona mnie porównała? Do Eddie'go? Przecież ja nie znam żadnego Eddie'go. Chyba, że to ten blond włosy palant co to gadał, że się mi po nocach będzie śnił. No przecież, że tak! Będę go torturować na takich dziwnych maszynach jak widziałam w jakimś horrorze. Ouu to już chyba zaczynam jarzyć dla czego mnie za psycholkę mają skoro gościa którego znam zaledwie półgodziny chce torturować... Ale to chyba dobrze mieć marzenia prawda?
-O tego blondwłosego pajaca ci chodzi? Czy ty na prawdę blondi chcesz się jutro nie obudzić? - wrzasnęłam na co ona schowała się za Niną jeśli dobrze pamiętam.
-Ninooo ja się jej boję - załkała
-Oj daj spokój. Każdy by się na ciebie wkurzył gdybyś zaczęła gadać, że zeswatasz go z kimś kogo nie zna... A Patricia ma po prostu gorszy nastrój. Zgadza się? - zapytała dziewczyna o miodowych włosach.
-Niee. Mój psycholog mówi, że jestem bardzo nerwowa. Ale niektórzy potrafią przywyknąć. No może z wyjątkiem moich starych...
Wszyscy domownicy (prócz starego dziada, który okazał się Victorem) zebrali się na kolacji. Jak na złość ten kretyn usiadł naprzeciwko mnie i zalotnie się uśmiechał. W końcu po pewnym czasie nie wytrzymałam. A nie chcąc marnować swojej zawartości talerza zabrałam Alfie'mu, który siedział koło mnie bułkę z czekoladą i trafiłam mu prosto w twarz. Wszyscy momentalnie wybuchli śmiechem. No z wyjątkiem Eddie'go i Alfie'go, który zrobił obrażoną minę
-Ty potworze! Jak mogłaś mi to zrobić?! Myślałem, że się przyjaźnimy, a ty mi tu jedzenie odbierasz! Alfie już cię nie lubi - krzyknął po czym wytchnął mi język i odwrócił się do mnie plecami
-Alfie nie zachowuj się jak dziecko. Możesz sobie zrobić przecież drugą... - powiedziała Amber
-Ale ja chcę tamtą! - znów krzyknął. Ale tym razem postanowił zrobić coś na prawdę głupiego. Podszedł do blondaska, zdjął mu kanapkę z twarzy i zaczął jeść.
-O fuu Alfie! I jak ja mam cię pocałować skoro zjadasz kanapki z twarzy innych?!
-Wyluzuj pączusiu. I tak mnie nigdy nie chcesz pocałować. Zresztą to wszystko wina Trixi
-Ooo wypraszam sobie! Ja przecież nic nie zrobiłam! To wina tego skunksa co to tam siedzi z czekoladą na swoim krzywym ryju! - zawołałam
-Co? Ja mam tu najpiękniejszy ryj Gaduło, a to, że jest na nim czekolada to tylko i wyłącznie twoja wina! - WTF? Jak ten palant mnie nazwał? Ja tu z nim nie wytrzymam do końca roku! Albo on ze mną... Tak raczej to drugie bo już po kilku godzinach mam ochgotę ukręcić mu łeb!
-Ale przyznajesz, że masz ryj, a nie twarz - stwierdziłam z triumfalnym uśmiechem - A skoro i tak wina leży już po mojej stronie to dokładka chyba nie zaszkodzi, nie? - no i pyszne skirlie poszły w ruch. Może i nie powinnam tak łatwo wdawać się w bójki (jak się okazuje według niektórych taka na żarcie też się liczy), no ale kretyn sobie zasłużył, czyż nie? Jednak po chwili to już nie był pojedynek. To była prawdziwa wojna. Niestety szybko się zakończyła gdyż do jadalni wparował ,,wielki pan'' Victor
-Co wy tu bachory wyprawiacie?! - wrzasnął
-Teraz to ja się zgubiłam. Najpierw jest pan z nami na pan/pani, później na ty, a teraz jesteśmy bachorami? Zdecyduj się w końcu facet - powiedziałam za co zostałam zgromiona złowrogim spojrzeniem. No ale o co mu chodzi! Rozumiem, że gościu jest niezdecydowany ale to nie moja wina przecież, że lubię się czepiać!
-Czyja to sprawka? - zapytał na co większość osób wskazała na mnie. No dzięki za solidarność kochani. - Czy to prawda?
-Szczera
-Panno Williamson jest pani w tym domu zaledwie od kilku godzin, a już mi pani działa na nerwy. Jak ja mam z panią wytrzymać dwa lata?
-Wyluzuj gościu! Zawsze może iść pan do domu spokojnej starości. Tam pana męczyć nie będę
-Jeżeli pani się nie uspokoi to zadzwonię do twoich rodziców! - zagroził
-Oo już się boję. Przez szesnaście lat musieli znosić mnie i mój charakter. Myśli pan, że odbiorą? W końcu jak tylko zobaczą kto dzwoni od razu odrzucą połączenie. Już się dość nasłuchali od personelu szkoły,a i tak to nic nie dało więc życzę powodzenia - to powiedziawszy skierowałam się do swojego pokoju. Za sobą słyszałam jeszcze krzyki Victora, żebym wróciła ale miałam go gdzieś. Zabrałam swoją piżamę oraz kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki.
Zmyłam makijaż, rozebrałam się i wzięłam szybki prysznic. Później przebrałam się w krótkie spodenki i rozciągniętą bluzkę, które robiły za piżamkę (oczywiście czarne) i wróciłam do pokoju gdzie moje współlokatorki już siedziały. Kiedy Amber zauważyła, że już wróciłam zabrała swoje rzeczy i ruszyła do toalety. Ja natomiast usiadłam na łóżku i wyciągnęłam gitarę. Zaczęłam grać poszczególne akordy, z których wyszła mi nawet ciekawa melodia. Od razu żeby nie zapomnieć zapisałam ją w swoim zeszycie.
-Ładne. Sama wymyśliłaś? - zapytała Nina przysiadając się obok mnie
-Przed chwilą wymyśliłam
-Wiesz żałuj, że wyszłaś wtedy z jadalni. Victor stwierdził, że skoro to twój pierwszy dzień nie dostaniesz kary, a jako iż Eddie pierwszy oberwał, przez tydzień musi pomagać Trudy w obowiązkach domowych - o jak pięknie. Karaluch został ukarany za mnie... Chyba się zaraz wzruszę...
Ta dam oto kolejny rozdział z nowej serii XD
Mam nadzieję, że się spodoba bo trochę się pomęczyłam z tym badziewiem...
Nie no żarcik!
Wiem, że jest okropny. No nie oszukujmny się...
Ale nic...