9.22.2015

Rozdział 12 ,,Czarne ostrza przestaną atakować?"

-Myślę, że powinniśmy jej powiedzieć o tym kim jest.
-Ale weź pod uwagę Eddie, że nie mamy stuprocentowej pewności, że to o nią chodzi. Sam powiedziałeś, że taki pierścionek mogła kupić na pierwszym lepszym straganie…
-Za to wy uważaliście jeszcze przed tym, że to może o nią chodzić
-Przyznaj się Eddie. Chcesz jej o tym powiedzieć, żeby przestała się na ciebie boczyć. A przecież nie możesz jej zdradzić naszej działalności. Złożyłeś przysięgę. Zresztą jak chcesz się z nią pogodzić to wymyśl coś… - zaproponowała Nina
-Czyli mam wymyślić kolejne kłamstwo tylko dla tego, że wam się coś odwidziało? Nie dzięki
-Eddie. Wszyscy chcemy żebyście się w końcu pogodzili bo twoje ciągle błaganie jej o wybaczenie i jej uporczywe milczenie jest jeszcze bardziej denerwujące niż te wasze przytyki. Ale zrozum też nas. Nie możemy się wydać tylko dla tego, że się w niej zakochałeś - odezwała się Amber.
-Nie powiedziałem, że się w niej…
-Ohh nawet nie waż mi się zaprzeczać Miller. Mnie w tych sprawach nie oszukasz. W końcu jestem Amber Millington, Guru Miłości, nie?
-Kogo tym razem chcesz swatać o wielka Guru? - zapytał drwiąco Jerome wchodząc do jadalni
-A od kiedy to cię interesuje?
-Nie interesuje. Chcemy tylko współczuć tym biedakom - odpowiedziała 
-Jak miło z twojej strony Gaduło. Jednak masz uczucia
-Wiecie kiedy jest ten sprawdzian z chemii?
-A od kiedy ty się interesujesz sprawdzianami?
-Mam tylko nadzieję, że nie dziś. Kompletnie nic nie umiem…
-Długo zamierzasz mnie tak ignorować?
-Podasz mi sok Maro?
-Patricio proszę!
-Chyba pójdę wcześniej do szkoły… Joy?
-Jasne - odpowiedziała brunetka i wraz z rudą ramie w ramie wyszły z jadalni. Eddie obserwował jej sylwetkę puki nie usłyszał trzaśnięcia drzwiami, po czym zwrócił spojrzenie swych brązowych oczu* na Sibunę. Jednak oni pokręcili przecząco głowami.

~*~*~
Patricia weszła do klasy języka angielskiego i zajęła miejsce.  Co prawda miała jeszcze dobre pięć minut do początku zajęć, a takie wczesne zjawianie się w klasie nie było w jej stylu ale wolała to niż możliwość wpadnięcia na Eddie'go.
Od ich wczorajszej rozmowie na polanie Miller bez przerwy starał się nawiązać z nią kontakt. Co prawda przeprosił ją ale Williamson wie, że to co jej powiedział było kłamstwem. Wie, że Eddie tak jak i ona ma w dupie to co mówią i myślą o nich inni. Zresztą po ostatnim wybuchu dziewczyny starają się unikać przy niej tego tematu. A jego dziwne zachowanie zaczęło się gdy byli w tym cholernym biurze Rodenmaara.
Kiedy wyjęła z jego szuflady swój pierścionek i jakieś notatki, na których kilkukrotnie było powtórzone jej nazwisko. To wtedy zaczął jej unikać jak ognia. Zupełnie jak by wiedział co ta ozdóbka w jej rękach oznacza...Ale to było niemożliwe, bo o tym wiedziała tylko ona i ta zwariowana kobieta, która odwiedza ją w trudniejszych chwilach... Więc o co mu może chodzić?!

~*~*~

-Patricia - szepnął Eddie do dziewczyny siedzącej przed nim.
Chłopak był zrozpaczony, bo od jego wczorajszych przeprosin ruda nie chciała na niego nawet spojrzeć, a co dopiero porozmawiać. Kurcze wiedział, że jest uparta i trudna ale nawet ona nie może się aż tak długo wkurzać, prawda?
Nie był jednak zły na Patricie. Miała w końcu prawo być nie niego oburzona (tylko czemu tak długo), co zrozumiał bardzo szybko. Był zły na Sibunę. To przecież oni zabronili mu jej powiedzieć prawdę, chociaż wcześniej byli tacy pewnie, że to o nią chodzi. Prawdą jest też, ze mu samemu to się niezbyt uśmiechało. On sam nie chciał, żeby należała do ,,gangu'' i nie chciał aby okazała się potomkinią ale nie dla tego, że jej nie lubi. Nic z tych rzeczy!
I zniósł by nawet myśl o tym, że kiedyś musiał by się z nią związać, bo jak to powiedział Haymitch w Igrzyskach Śmierci: ,,Zawsze mogło być gorzej, skarbie''. Ale wiedział jaka wiąże się z tym odpowiedzialność, niebezpieczeństwo... A on nie chciał żeby się narażał na rzecz mitycznych klątw. Nie zniósł by gdyby coś jej się stało...
-Pat! - i znów - zero reakcji. - Gaduło, Proszę cię, porozmawiaj ze mną! - ruszyła się - Pat-ri-ciaa! - dźgnął ją po każdej sylabie w bok. Podziałało! Odwróciła się powoli do niego i spojrzała prosto w oczy. Normalnie nie miał by nic przeciwko, ale tym razem z trudem nie spuścił wzroku, bo jej piękne, czarne oczy ciskały ku niemu ostrza. Niemal mógł wyczuć je na swojej skórze.
-Odpiep***sz się w końcu?! - warknęła niemal nie słyszalnie, jednak słowa dotarło do niego. I gdyby nie ich sens skakał by z radości bo to pierwsze od ponad 24 godzin jakie do niego wypowiedziała. Jednak i tak pozwolił sobie na szeroki uśmiech
-Nie do puki ze mną nie pogadasz, złośnico - prychnęła pod nosem jak rozjuszona kotka
-Twoje niedoczekanie, szumowino!
-Miller! Williamson! Na randki umawiajcie się wszędzie ale nie na moich lekcjach. A skoro tak bardzo brakuje wam swojego towarzystwa możecie spędzić ze sobą dwie godziny w kozie. Zaraz po lekcji. Zrozumiano?! - zawołał nauczyciel przerywając omawianie wiersza. Jego komentarz wywołał radość u młodzieży (pomijając wyżej wymienionych). Natomiast Eddie znów poczuł atak czarnych ostrzy na ciele i wiedział, że przez tą wpadkę na pewno nie zapracował u  rudej na plusa...

~*~*~

-To jak, porozmawiasz ze mną w końcu?
-Po tym jak wrobiłeś mnie w kozę chyba nie mam wyboru - odpowiedziała obojętnie, ale chłopak mógłby przysiąc, że zobaczył na jej twarzy cień uśmiechu
-Więc na początek moja droga złośnico chciałbym wiedzieć dlaczego nie przyjęłaś moich przeprosin...
-Bo nie były szczere - Miller spojrzał na nią zdziwiony - Eddie. Ja wiem, że to co mi powiedziałeś to nie prawda - widząc, że chłopak chce się spierać szybko dodała - A nawet jeśli coś w tym jest, to nie jest to główny powód. Wiem, że tu chodzi o coś... większego i kiedyś to z ciebie wyciągnę
-A możesz to ze mnie wyciągać ale po tym jak mi wybaczysz? - zapytał z nadzieją
-Mogę - tym razem uśmiech na jej pięknej twarzy nie był tylko przelotny - Sama  miałam już dość tej sytuacji
-Yaay!! Skunks i Gaduła znowu razem - zawołał uradowany i rzucił się na rudowłosą siedzącą obok niego
-Miller kretynie zapyziały złaź ze mnie bo mnie zgnieciesz - powiedziała ze śmiechem z reakcji chłopaka
-Sugerujesz, że jestem gruby, kochanie?
-Oczywiście! Sam tłuszcz i nic poza tym. Nawet rozumu - wytknęła mu język. I nawet nie zwróciła uwagi na zdrobnienie jakiego użył blondyn... Który swoją drogą był w siódmym niebie bo jego cudowna złośnica w końcu po dwóch tygodniach przestała ciskać czarne sztylety


Tam da ra damm!
I oto tak długo wyczekiwany przez was rozdział (a przynajmniej mam taką nadzieję)
Wiem, że znowu długo kazałam wam czekać,
ale niestety ze mną to już chyba tak będę bo za nic nie potrafię się zebrać i porządnie zorganizować...
Do tego jeszcze ta ostatnia klasa ,,G'' i sprawdziany od początku, i te gupie projekty...
i zajęcia...
i tak się cały czas zastanawiam jak ja się przez to nie załamię!
Kto tak jak ja chce już lipiec daje koma XD
Nie no jaja se robie. Wymuszać nie będę..
Ale jednak miło by było zobaczyć po was jakiś ślad :*
I tak nawiasem mówiąc to dzięki wielkie mordki
za dobicie do tych
21.000
wyświetleń
Uwielbiam was za to skerbeńki :3
MrsBlack

8.01.2015

Rozdział 11 ,,Porwanie''

Było już dawno po północy kiedy piątka przyjaciół zebrała się w tajnym gabinecie Frobisher'a. Pokój był pokryty grubą warstwą kurzu jednak można by zauważyć, że ktoś ostatnio tu bywał.
Gdy usiedli już na swoich ulubionych miejscach głos zabrał mózg całej grupy.
-Dobra wiem, że jest już strasznie późno ale nie możemy w nieskończoność odkładać tej rozmowy. Minęły już dwa tygodnie od kiedy Eddie znalazł ten sygnet, a my nadal nie ustaliliśmy co powinniśmy w tej sytuacji począć.
-Fabian ma rację - przyznała liderka - Musimy ustalić co zrobić z Izzie. Jak na razie nie sprawia wrażenia jak by wiedziała o swoim przeznaczeniu, a my musimy ustalić czy wtajemniczać ją całkowicie, czy...
-A co jeśli to nie ona?! - przerwał miodowowłosej Miller. Wszyscy spojrzeli  na niego pytająco. - Przecież jeden durny pierścionek nic nie oznacza, prawda? Równie dobrze mogła go zdobyć na jakimś bazarze. To, że przypomina wisior Niny nie musi zaraz oznaczać, że jest drugą wybraną!
-Eddie pomyśl racjonalnie. Chyba nie powiesz nam, że sam nic nie zauważyłeś.
-A może on nie chce nic zauważyć bo wie czym to może grozić? - zaśmiała się Amber nawet nie wiedząc jak prawdziwa jest jej teoria.

~*~*~


Rudowłosa dziewczyna szła powoli szkolnym korytarzem w kierunku swojej szafki z zamiarem wzięcia książki do przedostatniej tego dnia lekcji. Dzisiaj wyjątkowo nie towarzyszył jej w tym Eddie. Jedna z niewielu osób, z którą wbrew pozorom naprawdę polubiła.
W zasadzie już od dobrych dwóch tygodni blondyn jej nie towarzyszył, nie dokuczał. Jednym słowem unikał jej, a Williamson nie była pewna dlaczego taki się stał. Przecież wszystko pomiędzy nimi było dobrze. Powiedziała coś? Zrobiła? To wszystko się zaczęło po tym jak wkradli się do gabinetu Victora i Miller zobaczył pierścionek, który odzyskała... Matka ma rację ~ pomyślała dziewczyna ~ Kompletnie nie nadaję się do ludzi
Kiedy wyjmowała już książkę do geografii ktoś wyrwał ją z jej ręki, wrzucił z powrotem do szafki trzaskając przy okazji drzwiami i pociągnął w stronę wyjścia z budynku.
-O proszę po dwóch tygodniach zachciało ci się mojego towarzystwa Łasico? Niestety ale miałam inne plany więc łaskawie puść moją rękę i daj mi iść na lekcje - warknęła kiedy już się otrząsnełą z szoku jaki wywołało w niej zachowanie chłopaka. Lecz on się tylko zaśmiał po czym odpowiedział:
-Ależ ja tęskniłem za tym twoim paplaniem Gaduło!
-To ty byłeś tym, który zaczął mnie unikać. Ja chcę to tylko kontynuować twoją ,,zabawę''
-Coś mi się nie wydaje, że masz ochotę iść na lekcje. Zresztą wiem, że ci się to podoba - uśmiechnął się figlarnie. Dziewczyna w reakcji zaczęła się wyrywać jednak Eddie wzmocnił uścisk na jej dłoni uniemożliwiając ucieczkę przyjaciółce.
-Poza tym musimy pogadać, a kiedy znajdziemy lepszą możliwość niż na wagarach, Gaduło?
-Ja nie mam ci nic do powiedzenia
-Dobra więc ja muszę pogadać z tobą. Pasuje? - Williamson nie odpowiedziała ale posłusznie ruszyła za nim w stronę pobliskiego lasu.
Po kilku minutowej przechadzce zatrzymali się na skraju polany, którą znaleźli podczas jednego ze swoich spacerów.  Swoim wyglądem w zasadnie niczym nie odróżniała się od innych polanek leśnych, ale to było jedyne miejsce gdzie mogą mieć chociaż trochę prywatności, z daleka od wśćipskich oczu reszty uczniów dlatego dla tej dwójki było ono wyjątkowe.
Przez pewien czas stali naprzeciwko siebie w milczeniu. Ona, bo to przecież on chciał rozmawiać, on- nie miał zielonego pojęcia od czego zacząć. W końcu jednak zebrał w sobie wystarczająco dużo odwagi i prawie niesłyszalnie powiedział:
-Przepraszam
-Co proszę? - tak na prawdę jego słowo dotarło do jej uszu ale chciała, żeby zrobił to głośno. W końcu nie często się zdarza, żeby chłopak ją przepraszał. Żeby ktokolwiek to robił.
-Przepraszam - tym razem powiedział już normalnym głosem, po czym jak by tchnięty jakąś myślą wykrzyknął - PRZEPRASZAM CIĘ. PRZEPRASZAM CIĘ PATRICIO I. WILLIAMSON  za to, że byłem takim idiotycznym głupkiem, który unikał cię przez dwa tygodnie bez wyraźnego powodu. Tak na prawdę nie jestem pewien co mną wtedy kierowało. Można powiedzieć, że w ten sposób chciałem uniknąć tych nieustannych zaczepek, komentarzy, czy niezręcznych pytań na nasz temat. Nie jestem przyzwyczajony do tego, że ludzie się ze mnie naśmiewają, tylko nie zrozum mnie źle, bo lubię cię. Naprawdę. Pomimo, że znamy się zaledwie kilka tygodni wiem, że jesteś jedną z niewielu osób, którym mogę zaufać. Po prostu to trochę krępujące...
-Wow - wykrztusiła dziewczyna - No tego to się nie spodziewałam... Ale to, że nie lubisz jak ludzie cię wypytują to nie jest wystarczający powód Miller. Myślisz, że mnie to nie irytuje? Takich ludzi po prostu najlepiej ignorować i tyle.A jeśli już skończyłeś to pozwól, że w końcu sobie pójdę - i wyrwała rękę z jego uścisku. Zupełnie zapomniał o tym, że cały czas ją trzymał
-Ale przyjęłaś przeprosiny? - ruda puściła jego pytanie mimo uszu i ruszyła w stronę domu.
-No pięknie... chyba tylko pogorszyłem sytuację. Czy ja wszystko muszę NISZCZYĆ?!

~*~*~

W Domu Anubisa rzadkością jest, żeby po lekcjach było cicho, a już szczególnie podczas posiłków. Ale nawet im zdarzają się chwile kiedy nie są w stanie poprowadzić żadnego sensownego dialogu. I zdawać by się mogło, że reszcie mieszkańców udzieliły się złe humory Patricii i Eddie'go, którzy skrupulatnie unikali swoich spojrzeń, co oczywiście nie uszło uwadze cudownej panny Millington.
-Co jest z wami? Zachowujecie się jeszcze gorzej niż przez ostatnie dwa tygodnie - blondynka przerwała w końcu ciszę
-Nie twój interes, blondynko - warknęła ruda i wyszła z pokoju. Kilkanaście sekund później słychać było głośne trzaśnięcie drzwiami, a wszystkie oczy zwróciły się w kierunku Miller'a.
-I na co się gapicie?
-Spokojnie Eddie. Po prostu jesteśmy ciekawi co takiego się między wami wydarzyło. Bo od dwóch tygodni ze sobą nie rozmawialiście, a teraz nawet na siebie nie zerkacie jak to macie w zwyczaju... - powiedziała spokojnie Mara
-Nic się nie wydarzyło. Jest na mnie wściekła, bo ją przeprosiłem

7.13.2015

1. ,,Przekąski o północy"

Oto pierwsze opowiadanie z ,,nowej serii''. Mi osobiście się bardzo się spodobało i liczę, że podzielicie moje zdanie. Jeżeli tak będzie i zechcecie więcej proszę o komentarz :)

,,Przekąski o północy'' - ,,Midnight snacks
Katherine Annabeth

Joy obudził dźwięk zamykanych drzwi. Usiadła, rozejrzała się i zauważyła, że w pokoju nie było Patricii. Zakładając, że poszła do łazienki postanowiła zaczekać aż wróci.
Po pół godzinie Patricia jednak nadal nie wracała, więc dziewczyna poszła sprawdzić co się stało. Zakradła się do łazienki lecz ta okazała się pusta więc ruszyła w stronę schodów. Będąc jeszcze u szczytu schodów Joy usłyszała stłumione śmiechy.
Kiedy dotarła na dół zobaczyła, że w kuchni pali się słabe światło. Kiedy zajrzała do pomieszczenia zastała kompletny bałagan; spaghetti bolonese było na ścianach, a polewy do lodów porozrzucane były po szawkach. Ale to dwie postacie na środku były najbrudniejsze. Od stóp do głów pokryte były makaronem, czekoladą, bitą śmietaną i zywa Patricia boy-sanielkieci.
-Spójrz na ten bałagan -  jęknęła Patricia ale roześmiała się gdy tylko popatrzyła na Eddie'go
-Nie martw się - powiedział i pocałował ją prosto w usta - Ja to później posprzątam , a teraz chodźmy jeść
Patricia zachichotała i zaniosła hogie do jadalni, a za nią ruszył Eddie z lodami. Para pocałowała się jeszcze raz kiedy zasiadali do stołu. Joy zakradła się do kuchni i obserwowała ich zza lady. Mało prawdopodobna para siedziała razem przy stole żartując razem. Musiała przyznać, że razem wyglądali na prawdę uroczo.
Joy prawie zasnęła, gdy ktoś poklepał ją po ramieniu. Już miała krzyknąć, ale ktoś zasłonił jej usta.
-Shhh -Mara syknęła po czym spojrzała na parę żeby zobaczyć, czy zauważyli hałas. -Myślę, że nas nie usłyszeli
-Co tu robisz? - Joy zapytała Marę kiedy zdjęła rękę z jej ust.
-Zastanawiałam się, gdzie ona znika każdej nocy, ale nie sądziłam, że to coś wielkiego póki też nie wyszłaś -wyjaśniła.
-Czekaj, to znaczy, że wiedziałaś, że Patricia wychodzi z pokoju co noc?
-Tak, a ty nie? Ona nie jest do końca uważna, a ja założyłam, że mówi ci wszystko
-O tym nie wspomnuała - Joy wskazałs w kierunku Patricii i Eddie'go. - Nie mogę uwierzyć, że ona zachowała o w tajemnicy przede mną, ona zwykle mówi mi wszystko
-Na razie po prostu obserójmy, a później będziemy ją oskarżać.
Dziewczyny znów popatrzyły na parę
Po chwili Joy i Mara były gotowe iść do łóżka, ponieważ nic ciekawego nie działo się między parą. Dopiero po kolejnym pocałunku Patricia odezwał się.
-Jak długo jeszcze będziemy utrzymywać nasz związek w tajemnicy? - zapytała
-Pamiętaj, że to ty chciałaś zachować to w tajemnicy Babe 
-Wiem - Patricia wzruszyła ramionami. -Ale to ty ostatnio naciskasz na to żeby robić z tego tajemnicę
-Żartujesz? Chciałbym wejść na giełdę. Nie masz pojęcia, jak trudno jest się oprzeć przed walnięciem innych chłopaków kiedy się za tobą oglądają - powiedział
-No cóż, myślę, że skoro oboje chcemy przestać trzymać nasz związek w tajemnicy to powinniśmy powiedzieć to reszcie 
-W takim razie rano zacznijmy się zachowywać jak para
-Okay. Zróbmy to - Patricia nie mógła się doczekać. Para pocałowała się po raz kolejny, po czym ruszyła do kuchni. Joy i Mara szybko wybiegły po schodach  zanim zostały by zauważone.
Kiedy były już wpokoju usiadły na łóźku i czekały na Patricię. Gdy wróciła była zaskoczona ich widokiem.
-Hej dziewczyny - powiedziała - Co jest?
-Wiemy - odpowiedziały chórem
-O nie... od kiedy? Patricia jęknął.
-Od dzisiaj - Mara ją zapewniła - Jakk długo to trwa
-Od miesiąca
-Dlaczego mi nie powiedziałeś? - w głosie Joy można było usłyszeć ból
-Nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział. To znaczy że już wiedziałam, że go lubię ale chciałam żeby wszyscy myśleli, że naprawdę go nienawidzę - broniła się
-Dobra, wybaczam ci ten czas, ale nigdy więcej nie trzymaj żadnych chłopaków w tajmnicy przede mną
-Albo przede mną - Mara uniosła rękę
-Okay. Obiecuję. Nigdy więcej tajnych chłopaków. Możemy teraz wrócić do łóżek? 
Rani Patricia zeszła do  jadalni i usiadła obok Joy. Fabian, Nina, Mara już siedzieli przy stole, a Alfie i Jerome kłucili się w holu
,,Idealnie''- pomyślała dziewczyna - ,,Wszyscy będą mogli zobaczyć''
Eddie przyszedł i usiadł obok Patricii
-Dzień dobry piękna
-Hej - odpowiedziała ruda.
Fabian i Nina wymienili zdziwione spojrzenia, a Mara i Joy zachichotały.
Eddie siedział z ręką na udzie Patricii, a ona opierała na nim rękę. Jerome i Alfie zarówno otworzyli usta kiedy wszeli i zobaczyłem parę, ale nic nie powiedzieli.
Śniadanie było wyjątkowo ciche, tylko od czasu do czasu para buntowników chichotała. Vera przyszła i poinformowała, że muszą iść do szkoły
-Chcesz iść ze mną? - Eddie zapytał Patricię.
-Oczywiście, że tak. - Patricia przysunąła się i pocałował Eddie'go
-Chodź, Babe - Eddie wziął rękę Patricii i wyszli z domu
-Ona go pocałowała? Tak po prostu?  - zapytał Fabian.
-Tak - Odpowiedziała Joy
- Czy oni są razem? - Jerom zapytał z szeroko otwartą buzią
 -Tak - Joy powiedział ponownie.
-A teraz jak to już wyjaśniliśmy to chodźmy do szkoły - zawołała Mara.

Mam nadzieję, że opowiadanie się wam spodobało. A jeżeli tak to następny dopiero 1 sierpnia gdyż jutro wyjeżdżam i nie będę miała neta.
I z góry przepraszam za błędy ale piszę z telefonu (obiecuję poprawić jak wrócę).

Buziaki :*
Mrs. Black