Kategorie

12.20.2014

Rozdział 10 ,,Pierścionek''

Rudowłosa stała przy drzwiach do gabinetu dozorcy i próbowała otworzyć swoją wsuwką do włosów drzwi. W myślach przeklinała filmy, w których ta czynność wydawała się niezwykle prosta.
-Może jednak dasz mi to zrobić księżniczko, bo inaczej do rana tu postoimy - Miller po raz drugi próbował zachęcić przyjaciółkę aby dała sobie z tym spokój. Jednak po raz drugi spotkał się z odmową, gdyż dziewczyna nie chciała dać mu tej chorej satysfakcji, że może być od niej lepszy w na pozór łatwej czynności.
-Jeżeli się nie stulisz Skunksie to nie postoisz - warknęła w odpowiedzi
-Nie bulwersuj się tak rudzielcu bo złość piękności szkodzi - blondyn uśmiechnął się do niej rozbrajająco, na co przewróciła teatralnie oczami. Po chwili usłyszała ciche kliknięcie i z zadowoleniem stwierdziła, że w końcu udało się jej otworzyć drzwi.
Bez słowa weszła do pomieszczenia i zajrzała do pierwszej lepszej półki.
-Skoro już jesteśmy na miejscu może w końcu wyjawisz mi czego mam szukać??
-Pierścionka
-Pierścionka? Poważnie? Omija mnie noc filmowa tylko dla tego, że Victor odebrał ci taką pierdołę?! Kobieto przecież ty masz ich dziesiątki w swojej szkatułce!
-Ale ten jest wyjątkowy, okay? Powiedzmy, że to pamiątka rodzinna więc chcę ją odzyskać - podeszła do komody pod szafką z kluczami - A jeśli skończyłeś już to przesłuchanie to zacznij łaskawie mi pomagać. Ma kształt oka.
~•~•~

W salonie zebrała się siódemka przyjaciół. Co prawda zbliżała się już godzina upuszczenia szpilki ale mieszkańcom domu Anubisa nadarzyła się ta wspaniała okazja kiedy to ,,pana domu'' nie ma co oznacza chwilowy brak zakazów. Wprost idealny czas na całonocny maraton...
-A gdzie są Patricia i Eddie?? - spytała Joy gdy już wszyscy zajęli wygodne miejsca
-A czy to ważne?? Pewnie liżą się gdzieś po kątach i myślą, że się nie domyślimy
-Radze ci uważać na słowa Jerome, bo nigdy nie wiadomo kiedy postanowią się zjawić. Zresztą pewnie Iz wymyśliła jakiś kawał, a że Victora nie ma to postanowiła dziś go zrobić, a Miller się wkręcił - zasugerowała Mara. Co prawda wersja Jeffrey była zdecydowanie bliższa prawdy, ale blondyn już wolał swoją wersję niż myśl o tym, że niegdyś najlepsza przyjaciółka woli robić kawały z chłopakiem, którego ponoć nie lubi. Był o nią zazdrosny. Chociaż sam nie wiedział czemu akurat tak reagował. Czy nie powinien cieszyć się szczęściem przyjaciółki?? Czemu on tak do tego podchodzi?? Przecież Alfie też się z nią przyjaźni,a zachowuje się jak by to była norma. Więc czemu on tak reaguje?? Odpowiedź jest prosta. On ma ten swój gang Scoobie'go, a on?? Jest sam. Nie licząc Alfie'go, nie ma żadnych przyjaciół. Co prawda wszyscy w Anubis Academii wiedzą że w Domu Anubisa jako jedynym na całym kampusie wszyscy są dla siebie jak rodzina. Jednak on nie ufał wszystkim tak łatwo i bardzo jak owej dwójce. Ale niestety oni zaczęli się odsuwać. Znaleźli nowych i lepszych przyjaciół, a jego odstawili na drugi plan jak nie dalej... I gdzie ta sprawiedliwość?!
-No dobra to od czego zaczynamy?? - zapytała Amber otwierając szafkę na DVD - Co powiecie na French Kiss? To mój ulubiony - zaszczebiotała blondynka. Niestety nikt poza nią i Mercer nie podzielał tego entuzjazmu.
-Ambs nie uważasz, że podczas takiego maratonu raczej powinniśmy postawić na jakieś horrory czy thillery?? - spytała Nina
-Ale one są takie straszne i brutalne...
-Oj daj spokój. Nikt nie chce oglądac tych twoich romansideł
-Jerome! Nie musisz być taki chamski
-O co ci chodzi Jeffrey?! - warknął zbulwersowany blondyn. Szatynka już chciała coś odpowiedzieć ale do salonu weszła opiekunka z miskami pełnymi popcornu.
-I jak gwiazdeczki?? Już wybraliście film?? - postawiła naczynia na niewielkim stoliku do kawy i usiadła wygodnie na fotelu.
-Jeszcze się nie zdecydowaliśmy... - zaczął fabian
-A co powiecie na Dark Corners?? Słyszałam, że to bardzo dobry film. Poza tym może w końcu zwabi Patricię i Eddie'go na dół, bo od kąd wróciła ze swojego spaceru nie wychodzą z jej pokoju... A może powinnam pójść i sprawdzić czy nie robia czegoś niestosownego... - zaśmiała się kobieta

~•~•~

Jak się można było spodziewać po Amber film nie przypadł jej zbytnio do gustu i prawie przez cały czas siedziała wtulona w Alfie'go, któremu ta sytuacja odpowiadała by nieco bardziej gdyby tylko blondynka nie przeszkadzała mu w sporzywaniu popcornu. I kiedy zblliżał się już koniec seansu do pokoju wbiegł blondyn, który szepnął coś na ucho Fabian'owi, a ten wraz z Martin momentalnie podnieśli się z podłogi i ruszyli w stronę pokoju chłopaków. Widząc to Levis wraz z nadal przestraszoną dziewczyną ruszyli za przyjaciółmi.
-Po co nas zwołałeś Eddie?? Chcesz się zwierzć ze swojej randki z Trixi?? - zagadnął ciemnoskóry kiedy wszyscy już się usadowili.
-A wiesz, że tak? - spytał z figlarnym uśmiechem na co pozostali wybałuszyli na niego oczy, na co chłopak się roześmiał - Żebyście widzieli teraz swoje miny... hahaha... Ale teraz tak na poważnie. NIe muszę wam chyba mówic co robiliśmy zważywszy na to, że sami minie poniekąd do tego zmusiliście, nie? Sęk w tym, że dowiedziałem się znacznie więcej niż byśmy się spodziewali...
-Ale co konkretnie znalazłeś??
-Pierścionek

Doobra to chyba jeden z moich najkrótszych rozdziałów... 
No niestety. Z początku miało to zupełnie inaczej  wyglądac...  Miał być  dłuższy, ciekawszy i chociaż trochę interesujący...
Ale jak to zawsze jest: moje plany spełzły na niczym!
No ale wkręciłam sie totalnie w ,,Igrzyska Śmierci'' i w niecały tydzień przeczytałam cała trylogię i po raz setny chyba obejrzałam pierwsze dwie części (a już na pewno ,,W Pierścieniu Ognia'') i jedyne czym teraz żyje to blogi o Peetniss i poszukiwania ,,Kosogłosa'', żeby obejrzeć go po raz kolejny...
Tak więc jeszcze raz bardzo was przepraszam za tą lichotę i obiecuję, że następnym razem bardziej się wysilę i może uda mi się coś opublikować na początku nowego roku.

PS. Bardzo was proszę o komentarze. Nawet i z krytyką ale proszę was! Naprwdę nie jest przyjemnie widzieć tylko 3 albo i mniej komentarzy mając tylu obserwatorów. Wiem, że ostatnio coraz bardziej was zaniedbuję ale na prwadę staram się starać...

12.05.2014

Rozdział 9 ,,To na prawdę ona??''

Z całego serca chciała bym podziękować Gadule za ten wspaniały (i jedyny) komentarz pod moim ostatnim rozdziałem. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy to co tam napisałaś i tak jak wspomniałam gdyby nie to, że byłam akurat w szkole (ale nie myślcie sobie, była przerwa) to nie powstrzymywała bym łez wzruszenia. I nie wcale nie wyolbrzymiam.  Tak więc jeszcze raz ci dziękuję Słoneczko ty moje kochane i dedykuję ci ten rozdział. Specjalnie sprężyłam się i napisałam... 
PS. Z góry przepraszam za błędy ale pisze na komórce z auto korektą...

~♥~♥~

Nastolatka chodziła po lesie już dobre pół godziny i coraz bardziej zaczęła żałować swojej decyzji. W sumie sana nawet nie była pewna dla czego tak zareagowała. Toznaczy proste, że na Jeroma i tak by warknęła ale czemu wyszła z domu? I do tego bez cieplejszej kurtki??
Czemu tak zareagowała na ten komentarz Clark'a? Przecież bez przerwy ktoś się zastanawia jakim cudem ona i Miller nie są jeszcze parą. A może to nie o to chodzi...?

~♡~♡~

-A tą co ugryzło??- spytał Clark po tym jak Patricia wyszła z domu trzaskając drzwiami. Reszta mieszkańców akademika popatrzyła na blondyna jak na idiotę.
-No co?!
-Ohh Jerome... - zaczęła Mara - Chodzi o to, że ludzie ciągle gadają o tym czemu Patricia i Eddie nie są razem chociaż ewidentnie ich do siebie ciągnie... Nawet nie zaprzeczaj Miller - warknęła dziewczyna gdy chłopak juz otwierał usta aby zaprotestowań - No i w końcu każdego to może wkurzyć... Szczególnie jeśli ma się taki temperament jak ona
-Czyli, że to moja wina, tak??
-Wiesz Trudy te babeczki wyszły ci idealnie - zawołał Alfie przerywając niezręczną ciszę, która tak żadko panowała w tym domu.
-Dziękuję Gwiazdeczko - uśmiechnęła się opiekunka - dzieciaki, a co byście powiedzieli na to aby zrobić dziś maraton filmowy??
-Brzmi świetnie - przez całe pomieszczenie przeszła fala aprobaty w kierunku Rehman 
-Tylko jest jeden problem Trudy... Victor raczej nam nie pozwoli siedzieć dłużej niż do dziesiątej, a w takim wypadku to się nie opłaca..
-Ohh nie przejmuj się tym Nino. Victor oraz grono nauczycielskie wyjeżdżają na szkolenie dla nauczycieli 
~♡~♡~

Błądzić coraz głębiej w las. Co chwilę porywają się o jakieś wystające konary drzew. Co prawda już nie słyszała kroków za nią lecz i tak bała się odwrócić żeby się upewnić.
W pewnym momencie nie zauważyła obalonego pnia drzewa i runęla jak długa. Poczuła że postać powoli się do niej zbliża. Szybko poderwał się na nogi i znów zaczęła kierować się w stronę domu. 
A przynajmniej miała nadzieję że to w końcu ta właściwą trasa. Na szczęście po kilku minutach zauważyła zarys akademika. Wiedząc że jest już tak blisko postanowiła po raz pierwszy się odwrócić i sprawdzić. 
Jednak gdy się odwróciła nie widziała za sobą już nikogo. Czyż by jej się tylko wydawało?? Na to wygląda. 
Uspokojenia tą myślą zwolniła kroku i spowrotem spojrzała w stronę domu. Jednak to co zobaczyła przed sobą przeraziło rudą. Mianowicie stał przed nią mężczyzna ubrany w czarną bluzę z zarzucono na głowę kapturem i w za luźnych czarnych spodniach. Nie widziała twarzy gdyż była zamaskowana.  Przez chwilę wpatrywała się w jego zimne niebieskie oczy, a chwilę po tym facet przemówił. 
-Niby taka odważna, a ucieka przez cały czas przed mężczyzna... No, no. Nie tego się spodziewałem po takiej zadziornej dziewczynie jak ty Izzy
-Kim jesteś i skąd znasz moje imię?  - spytała ruda. Włożyła cały swój wysiłek w to aby jej głos nie zadrżał ani odrobinę.
-Ohh czyli jednak się pomyliłem?? Skąd w tobie tyle gniewu kwiatuszku?! - zaśmiał się. 
-Nie nazywaj mnie tak! I odpowiedz na moje pytanie.
-Chyba nie rozumiesz... To ja tu wydaje rozkazy, a ty je spełniasz. 
-A to niby czemu miała bym się ciebie słuchać?!
-Powiedzmy, że jeśli tego nie zrobisz niepotrzebne osoby mogą ucierpieć... A teraz słuchaj uważnie! Ja wiem, że ty wiesz co tu się dzieje i wiesz, czemu tu tak na prawdę jesteś.  A kiedy już znajdziesz skarb przyniesie mi go. Rozumiemy się? Mam nadzieje. A teraz uciekaj i nikomu ani słowa o naszej rozmowie.  Jasne?
~♡~♡~

-Jak myślicie... Ten wyjazd ma coś wspólnego z poszukiwaniami?? - spytała miodowowłosa kiedy razem z czwórką przyjaciół weszła do pokoju swojego chłopaka
-No raczej. Przecież inaczej Victor nie pojechał by z nimi. W końcu nie jest nikim z grona pedagogicznego...
-Ale spójrzmy na to z innej strony... Nie będzie go przez cały weekend więc będziemy mogli ma spokojnie przeszukać jego gabinet. Może zostawił jakieś wskazówki - zamyślił się Fabian
-Nie. Nie Możemy - zawołał trochę zbyt gwałtownie Miller
-A to niby czemu? 
-Ymm no bo... No bo obiecałem Patricii, że dziś tam z nią pójdę
-A po co ona tam chce znowu iść? -spytała Amber
-A czy to ważne po co tam chce wejść?! Ważne jest to , że nie przyszła z tym do mnie, swojego najlepszego przyjaciela, tylko do niego - wykrzyknął ciemno skóry wskazując na blondyna siedzącego na swoim łóżku
-Alfie później po gadasz z Eddie'm na ten temat. Ale skoro wybierasz się tam dziś z Iz to mógł by s przy okazji sprawdzić czy nie ma tam przyp... - brunet nie dokończył zdania, gdyż drzwi do pokoju chłopaków otworzyły się z impetem, a w ich progu pokazała się rudowłosa dziewczyna  Cała brudna i roztrzęsiona. Nic nie mówiąc usiadła na łóżku blondyna. Przyjaciele popatrzyli się na siebie. Nikt nie był pewny co w takiej sytuacji powiedzieć.  Czy w ogóle powinni coś mówić... Jednak po chwili niezręcznej ciszy ruda postanowiła odpowiedzieć na nie zadane jeszcze pytanie.
-Gonił mnie po całym lesie
-Ale kto?? - spytał Eddie
-A żebym to ja jeszcze wiedziała.  Koleś był zamaskowany. Przed domem udało mu się mnie w końcu złapać. Zaczął coś gładzie, o tym że nie tego się po mnie spodziewał, a po tym będzie coś o jakiś skarbach, wybranych i kazał mi coś dla siebie znaleźć.  Ale wiecie co jest najgorsze?? Nazwał mnie IZZIE!! 
- Chwila moment. Czy ja dobrze rozumiem?! Gonił cię po lesie jakiś zamaskowany facet, a ty się pieni tylko dla tego, że nazwał cie po imieniu?! - zapytała z niedowierzaniem w głosie Amber
-W sumie to jeszcze tym, że groził mi śmiercią...
-A powiedział ci przynajmniej co masz dla niego znaleźć??
-Fabian niby taki mądry, a nie wiesz, że tacy psychopaci nigdy nie mówią do końca o co im konkretnie chodzi? Ale mniejsza już o to... Miller miałeś mi dzisiaj w czymś pomóc, pamiętasz?? - i nie czekając na odpowiedź Patricia pociągnęła blondyna do wyjścia.
-Na serio myślimy, że to o nią chodzi??
-Jak na razie wszystkie nami na to wskazują...

11.10.2014

Rozdział 8 ,,***" + Podziękowanie

Życie nie zawsze jest proste. Jedni uważają, że są tacy biedni gdyż nie otrzymają wymarzonej rzeczy. Inni dlatego, że nie dostali najlepszej oceny w klasie. Ale to się ni jak ma do problemów przez, które muszą przechodzić mieszkańcy pewnego Brytyjskiego internatu. Co prawda niektórzy mogli by powiedzieć, że co takie bogate dzieciaki uczęszczające do jednej z najbardziej prestiżowych szkół średnich w UK mogą mieć za problemy? Kieszonkowego im nie starczyło? A może nauczyciele są zbyt upierdliwi?
Tacy ludzie nie  mają pojęcia przez co niektórzy z nich mogą przechodzić.  I nie. Nie mówimy tu o dobrach materialnych. Nikt nawet sobie nie wyobraża przez co muszą przechodzić niektórzy mieszkańcy jednego z domów w Anubis Akademii. Nikt nie ma pojęcia z iloma dziwnymi rzeczami muszą się zmierzyć. I nie mówię tu o przerażającym woźnym, chociaż on też macza w tym palce. Ale o coś o wiele gorszym. Mianowicie o Egipskim bogu. O Egipskim bogu śmierci, który zbuntował się przeciwko swym braciom.
Brzmi abstrakcyjnie prawda?
No bo jak to? Egipski bóg grozi dzieciakom śmiercią? Zbuntował się?? Przecież to nie możliwe. Egipscy bogowie nie istnieją. Ciężko nawet nam powiedzieć czy nasz jedyny tak na prawdę nie jest wymysłem ludzkie wyobraźni, a co dopiero niezliczona ilość bóstw starożytności.
Ale niestety taka jest rzeczywistość. Niewyobrażalna, przerażająca i okrutna rzeczywistość.
A co w tym wszystkim jest najgorsze? To że ten ,,mityczny'' bóg grozi piątce nastolatków... A właściwie to szóstce, śmiercią jeśli nie spełnia jego woli. I pomijając sam fakt tego, że jest to rzecz niedorzeczna brzmi nawet prosto, prawda? No właśnie nie bardzo... Może i było by to proste gdyby nie kilka drobiazgów. Pierwszy: grupa uczniów z Anubis Akademii nazwana przez nich Sibuną musi najpierw odnaleźć drugą Wybraną. Owa dziewczyna jest Potomkinią Izydy, a poznać ją można między innymi po tym iż jest w posiadaniu sygnetu z okiem Horusa. Brzmi dość banalnie, co? Niestety to tylko pozory. Staje się ona Potomkinią dopiero po spotkaniu swojego ukochanego. Potomka samego wielkiego boga Ozyrysa zwanego również Osyrionem. I to do interesu owego młodzieńca należy obowiązek znalezienia Wybranej. Było by to czymś w miarę normalnym biorąc pod uwagę fakt iż każdy w końcu spotyka swoją ,,wielką miłość''. No ale nie każdy chłopak marzy o tym by poznać tę jedyną w wieku zaledwie siedemnastu lat, prawda??
A drugi: Jak same słowa ,,zbuntował'' i ,,bóg śmierci'' wskazują raczej nie będzie chciał wykorzystać znalezionych przez młodzież reliktów do zaprowadzenia pokoju na świecie. Wręcz przeciwnie. Te trzy słowa mogą wskazywać na to, że ma zupełnie odwrotne zamiary i wolał by raczej ten świat zniszczyć.
I teraz pytanie co zrobić? Znaleźć przedmiot aby oddać go Setowi po czym zginąć przez popełnienie błędu, który wcześniej wydawał się świetnym rozwiązaniem, czy zginąć z jego rąk nie oddając mu upragnionego przedmiotu??
I z takimi o to problemami zmagają się niektórzy mieszkańcy internatu. Muszą zmierzyć się z przeciwnościami losu świetnie nadającymi się na film typu fantasy, a tak na prawdę to jest ta cholernie okrutna rzeczywistość. A jednak nastolatkowie w przeciwieństwie do niektórych młodych ludzi nie myślą o samobójstwie. Czy na przykład jak niektóre te głupie dziewczyny... ,,Mam trzynaście lat i się potne bo chłopak mnie rzucił''. Momentami to aż śmiać się chce.
~*~*~
Mieszkańcy domu Anubisa siedzieli na kolejnej lekcji pana Sweeta z tych uznawanych za jak, że ciekawe. Jedynym pocieszeniem dla młodzieży było to, że to ich ostatnia lekcja przed weekendem.
-Co byś powiedział Miller na małe włamanie do gabinetu Victora?? - zapytała ciemnoruda dziewczyna swojego kolegi z ławki na co ten jej posłał pytające spojrzenie.
-A na cholerę ty chcesz się włamywać do Victora? Nie dość już mu za skórę zalazłaś??
-Ciągle mi mało - uśmiechnęła się zawadiacko nastolatka
-A mogę chociaż wiedzieć po co mamy tam wleźć?
-Sprawy osobiste
-O nie kochana. Albo mi w tej chwili powiesz albo nie masz na co liczyć
-Ugh aleś ty upierdliwy...
-Uczę się od mistrzyni - wyszczerzył się chłopak - To jak? Dowiem się po co masz zamiar tam wejść? Znów masz zamiar wyżyć się na Corbieer ze??
-Po prostu chcę odzyskać co moje. Wystarczy?
Miller już miał zamiar coś odpowiedzieć ale przerwał mu dyrektor oskarżając o zakłócanie lekcji i z proźbą o słuchanie. Niestety jego starania zapanowania nad młodzieżą poszły na marne, gdyż zaraz po jego słowach zadzwonił ten jakże upragniony przez uczniów dzwonek.
Wszyscy z ulgą wymalowaną na twarzy (o dziwo nawet Fabian i Mara) wybiegli z klasy i czym prędzej skierowali się do swoich akademików na obiad.
~*~*~
Gdy Trudy rozkładała talerze na stole drzwi frontowe się otworzyły, a do domu zaczęła schodzić się wygłodniała młodzież.
-Nareszcie jesteście Gwiazdeczki! -zawołała rozpromieniona na widok swoich podopiecznych Rehman. 
To prawda. Jej praca jako opiekunki domu i dziewiątki dorastających nastolatków wcale nie byla prosta, czy jakoś wielce interesująca, ale pomimo kilku niedogodnień uwielbiała tą pracę. Chociaż to może wydawać się trochę dziwne... No bo jak to można lubić pracę, w której trzeba się zajmować przez prawie cały rok, bandą rozpieszczanych nastolatków. Pracę, w której non stop trzeba sprzątać i gotować. Pracę od, której prawie nigdy nie ma się wolnego...? No ale jak widać można. Tak na prawdę ta niewysoka, czterdziestoletnia kobieta o wielkim talencie kulinarnym nie wyobrażała sobie życia bez swoich gwiazdeczek. Nie wyobrażała sobie, że mogła by nie gotować dla nich tych wszystkich pyszności, które Alfie połaniał w trymiga. Bez zbierania pustych butelek po kosmetykach do pielęgnacji włosów po Jeromie. Bez wiecznie zaczytanych Fabianie i Marze. Bez tych przyjemnych pogaduszek z Niną. Bez Joy i jej bzika na punkcie komedii romantycznych. Bez Amber i jej wiecznego zachwycania się swoją osobą. Czy za tymi sprzeczkami Patricii i Eddie'go, które jej zdaniem są na swój sposób urocze.
Jednym słowem dla Trudy to nie była jakaś tam praca. Dla miej to przede wszystkim była przyjemność. Ci prawda czasem wyczerpująca ale przyjemność.
-No lećcie się przebrać, bo za pięć minut obiad
~*~*~
-To o której idziemy odwiedzić gabinet Victora? - zagadnął rudą Miller podczas obiadu
-Myślałam, że nie chcesz ze mną iść
-Na serio uważasz, że jestem na tyle głupi żeby odpuścić sobie taką akcję?
-Ja ogólnie uważam, że jesteś głupi
-Kobieto ranisz...!
Williamson jedynie uśmiechnęła się zawadiacko. Niestety na ich nie szczęście zobaczyła to Amber i wyszczerzyła się ukazując przy tym szereg białych zębów
-Czy mi się wydaje, czy ktoś tu umawia się na randkę??
-Wydaje ci się - odpowiedzieli niemal, że równocześnie na co uśmiech na twarzy blondynki jeszcze bardziej się rozszerzył
-Nie rozumiem po co to przed nami ukrywacie. W końcu i tak się wyda...
-Jeśli zaraz nie zamkniesz tego swojego durnego ryja Clark, to osobiście cię zaraz uszkodzę - warknęła Patricia i na powrót zajęła się swoją zapiekanką. Jednak nie miała zbytnio apetytu więc zaczęła bawić się widelcem.
-Patricia, skarbie nie smakuje ci? - zapytała opiekunka wchodząc do jadalni z dokładką
-Nie jestem głodna - powiedziała nastolatka, po czym wstała od stołu i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych kiedy usłyszała jak Miller ją woła
-Iść z tobą??
-Nie waż się - było jedynym co powiedziała za nim usłyszeli trzaśnięcie drzwi.
*******
Ta dam XD
I oto po miesiącu wkońcu się ukazuję i powracam do żywych.
Tak serio to rozdział miał być już dawno, dawno temu ale wielkiej pani Patrici nie chciało się ruszyć swojego leniwego tyłka i rozdział ukazuje się dziś.
No ale co było minęło, a ja bym chciała wam podziękować za to, że jesteście ze mną już ponad rok. Tak tak dobrze słyszycie XD
Ta stronka istnieje już ponad rok (najprawdopodobniej minął on w tamtym miesiącu ale to szczegół).
Z całego serducha dziękuję wam za te wspólnie spędzone ponad 12 miesięcy, za te ponad 18 tysięcy wyświetleń i te 18 obserwatorów i mam nadzieję, że to nie jest nasz ostatni rok razem :)

10.09.2014

Siéntase

Hej miśki chciałam was zaprosić na mojego, a właściwie to naszego nowego bloga. Tak dobrze słyszycie. NASZEGO. Razem z moim kochanym Słoneczkiem sobie założyłyśmy takiego o Anubisie, ale ci którzy nas czytają mogą z tego wywnioskować, że raczej najwięcej będzie tam Peddie...
Ale nic serdecznie was zapraszam. Mamy już 2 rozdziały więc nie musicie wchodzić na marne XD 

9.14.2014

Rozdział 7 ,,A ty co? Teraz dla odmiany zaczeliście sie podsłuchiwać?''

-A  ty co tu robisz? W  nocy to się śpi, a  nie desery się podjada - ni stąd ni z owąd za Eddie'm pojawiła się opiekunka
-O matko! Trudy wystraszyłaś mnie - zawołał chłopak po przełknięciu kawałka tortu czekoladowego
-Przepraszam gwiazdko ale bałam się, że znów Alfie zje wszystko przez sen i nie będę miała co wam słodkiego dać na śniadanie... Ale to nie wyjaśnia dlaczego nie śpisz...
-To nic. Po prostu zgłodniałam - skłamał blondyn
-Gdyby tak było to zaczął byś sobie robić ,,Hołgi'' tak jak to zawsze robisz, a nie podjadał ciasto - opiekunka spojrzała na Miller'a znacząco - przyznaj się. Co cię trapi gwiazdeczko.Wiesz, że do mnie możesz przyjść ze wszystkim - uśmiechnęła się przyjaźnie
-Ale to na prawdę nic Trudy...
-Jasne, jasne. Siadaj na kanapę, a ja zrobię nam gorącej czekolady i porozmawiamy
-Oh z tobą nie wygram - stwierdził zrezygnowany blondyn i udał się do salonu. Zupełnie jak z Gadułą - przemknęło mu przez głowę
Po trzech minutach Trudy usiadła na skórzanej kanapie obok Miller;a i wręczyła mu jeden z dwóch kubków wypełnionych gorącym napojem
-No to opowiadaj skarbeńku
-Ugh... No bo bez przerwy Amber, Alfie, Fabian i Nina wypytują mnie o to czy jakaś dziewczyna wpadła mi w oko. W sumie nawet nie wiem do czego im takie informacje. A jak tylko powiem, że żadna mi się nie podoba zaczynają posyłać mi dziwne spojrzenia...
-Ohh gwiazdko... Nie możesz mieć im tego za złe. Nie ciebie pierwszego i nie ostatniego znajomi dręczą takimi pytaniami... Poza tym czasami przyjaciele zauważają takie rzeczy szybciej niż  ty... Może jakaś dziewczyna zawróciła ci w głowie ale jeszcze po prosty tego nie zauważyłeś. Albo nie dopuszczasz tej myśli do siebie... - Rehman zaczęła już się domyślać, o którą dziewczynę może chodzić przyjaciołom blondyna. Właściwie to wszyscy mieszkańcy domu Anubisa wiedzieli, że Miller'owi zakręciła w głowie pewna nowa uczennica i zapewne na odwrót ale żadne z nich nawet nie chciało o tym myśleć...
-Nawet ty Trudy jesteś przeciwko mnie? - zapytał z pretęsją w głosie nastolatek
-No wybacz Eddie ale ja mówię jak jest. Jesteś chyba jedynym, który tego nie zauważa
-Nie zauważam czego??
-Sam się musisz domyślić gwiazdko, a teraz wracaj do łóżka bo mi jutro do szkoły nie wstaniesz
Chłopak posłusznie ruszył do pokoju w celu pójścia spać. Jednak cały czas nie mógł zrozumieć o co im wszystkim chodzi z tą dziewczyną. No dobra... Co prawda i jest im potrzebna do uratowania świata id. ale przecież nikt nie powinien wymagać od niego żeby podał imię dziewczyny, która dzięki niemu stanie lub stała się potomkinią egipskiej bogini. Może i są to wyjątkowe okoliczności ale on nie potrzebuje żeby wywierano na nim taką presję.  Poza tym nikt nie powinien zmuszać siedemnastoletniego chłopaka żeby już teraz znalazł swoją wielką miłość...
Myśląc o tym wszystkim zasnął. Na szczęście tym razem obyło się bez zbędnych snów z egipskimi bogami w roli głównej.
~*~*~
Chwilę po tym jak zamknęła Eddie'mu i Fabianowi drzwi przed nosem telefon rudej rozdzwonił się. Szybko rzuciła się na telefon.
Nie małe było jej zdziwienie kiedy zobaczyła ID dzwoniącego... Chwilę zastanawiała się czy odebrać, czy może jednak zignorować komórkę. Jednak ta druga opcja i tak by na długo nie wystarczyła. W końcu maiła by dosyć i dla świętego spokoju odebrała.
-Czego chcesz?? - zapytała od razu po naciśnięciu zielonej słuchawki
-Też cię miło słyszeć siostrzyczko - powiedziała radosnym głosem dziweczyna po drugiej stronie słuchawki
-Gadaj po co do mnie dzwonisz Piper! - rozkazała - Nie mam czasu - chciała jak najszybciej zakończyć tą rozmowę. Nawet z rodzoną siostrą Patricia nie miała dobrych kontaktów. Pomimo tak wielu razem spędzonych lat nie czułą pomiędzy nimi żadnej siostrzanej więzi. Zresztą to nie był jedyny powód. Rodzice zawsze wybierali jej młodszą siostrę, przez co ta zaczęła się wywyższać. A ta rozmowa może wynikać tylko z dwóch powodów. Pierwszy: chce się pochwalić swimi osiągnięciami i ogólnie udowodnić po raz kolejny Patricii, że nie ma z nią najmiejszych szans, a drugi, coć raczej nie możliwy może być taki, że pokłuciła się z rodzicami... Ale ten drugi raczej się nie wydaży więc pewnie chodzi o to, że znów wygrałą jakiś konkurs muzyczny...
-Czemu zawsze jak rozmawiamy musisz byc dla mnie taka oziębła? Czy ja zawsze muszę mieć jakiś interes rozmawiając z tobą? - zapytała nieco zasmucona. Och no błagam... Czy ona na prawdę jest ta tyle głupia żeby uwazać, że dam się nabrać na ten jej smutny głosik?? Znając życie płaczliwą minkę też walneła... ~ pomyślała nastolatka. Jaka ona była w tym momecie szczęśłiwa, że jest tak daleko od domu i nie grozi jej szlaban za ,,uprzykrzanie życia'' Piper.
-Tak, a teraz gadaj!
-Ohh no dobra... Mam złe wieści... -  momentalnie rudej zrzedłą mina. A co jeśli rodzice karzą jej wracać do domu? Albo jeszcze gorzej... Co jeśli maja zamiar tu przyjechać?
-Co się stało? - pomimo guli jaka czuła w gardle udało jej się wykrztusić to pytanie
-No bo... Bo babcia miała mały wypadek, no... no i spadła z drabiny i... i złamała sobie obojczyk... - wykrztusiła młodsza Williamson
-I tylko z tego powodu do mnie dzwonisz?
-Jak to ,,tylko''? Przeciez to twoja babcia! Powinnaś się o nią martwić! - wykrzyczała
-Martwić się? I to o babcię?? No chyba po moim trupie! Ona nie interesowała się mną kiedy doznałam wstrząsu muzgu po wypadku. I co teraz tylko dla tego, że pomimo zakazów włazila na tą durną drabinę mam teraz odchodzić od zmysłów?! A może najlepiej jeszcze przyjechać?! Przecież ona nawet nie uważa mnie za swoją wnuczkę! Zapomniałaś jak podczas jednych z naszych wspólnych świąt powiedziała mi to prosto w twarz?!
-Ale to przec...
-Nie Piper! Ona nie uważa mnie za swoją wnuczkę więc ja jej za swoją babcię i mam to gdzieś czy coś jej się stalo! A teraz żegnaj - i rzuciła słuchawką. Może i potraktowała siostrę troche zbyt ostro ale to nie jej wina, że czasem nie może powstrzymać gniewu. Szczególnie jeśli chodzi o jej rodzinę.
Ruda stwierdziła, że przez tą ożywioną rozmowę z siostrą zgłodniała więc postanowiła zejść na dół do kuchni żeby cos przekąsić.
Kiedy przechodziła obok pokoju Fabiana i Eddie'go usłyszała coś jak by kłutnię. Niestety ciekawośc wzieła górę i przyłożyła ucho do drzwii.
-A wracając... Stając się potomkinią bogini po poznaniu ukochanego jeszcze nawet o tym nie wiedząc, otrzymuje sygnet, który jest stworzony na wzór wisiora, który  jest w posiadaniu wcielenia Amneris - powiedział męski głos. Bez trudu rozpoznała, że należał on do Fabiana. Tylko zastanawiała sięo co może chodzić z tym sygnetem i potomkiem boga. Tego raczej nie spodziewała się usłyszeć... Myślała, ze będzie raczej chodzić o coś tak banalnego jak bałągan w pokoju, który Eddie bez przerwy po sobie pozostawia.
No nie oszukujmy się... On do najschludniejszych osób nie nalezy. Wystarczy spojrzeć na kuchnię po tym jak Miller skończy robić przekąski...
-Ok czyli już wiemy po czym rozpoznać Wybrankę. Teraz pytanie, która z dziewczyn posiada ten sygnet. I czy jest ona mieszkanką tego domu, czy w ogóle jest to uczennica naszej szkoły... - zaczęła panikowac - tym razem usłyszała głos należący zapewne do Niny.
-A może Eddie już wiesz kim ona jest?
-Co? A niby skąd?
-No nie zakochałeś się w nikim? Żadna ci nie wpadła w oko ostatnio? - na tym jej podsłuchiwanie się skończyło gdyż usłyszała jak drzwi frontowe się otwierają i ktoś wchodzi do holu. Odetchneła z ulgą kiedy zobaczyła, że to tylko Joy.
Szatynka kiedy tylko zobaczyła swoją przyjaciółkę uśmiechnęła się. Ale ten wyraz twarzy zmienił się kiedy zoriętowała się czemu ruda stoi pod pokojem chłopaków.
-A ty co? Teraz dla odmiany zaczeliście sie podsłuchiwać? - spytała trochę rozbawiona
~*~*~
-Ale Victorze skąd ta pewność? - spytał dyrektor swojego dobrego przyjaciela
-Stąd, że podczas przeszukiwania pokoi po ostatnim wybryku tych szczeniaków znalazłem pod jej łóżkiem to - dozorca wyjoł z szuflady sygnet w kształcie oka Horusa
-I co zamieżasz teraz z tym zrobić? Uprowadzimy ją tak jak pannę Mercer dwa lata temu? I to tylko dla tego, że znalazłeś pierścionek? Oh Victorze nie bądź śmieszny! Przecież równie dobrze mogła go zakupić na pierwszym lepszym straganie!
-Tym razem jestem w stu procętach pewien przyjacielu. Proroctwo nigdy nie kłamie! - zaśmiał się starzec - Teraz tylko musimy poczekać i  nic nie robić, a nagroda sama do nas przyjdzie
Pff jestem żałosna!
Po miesiącu nie obecności daję wam rozdział i to jeszcze taki do dupy!
Błagam nie znienawidźcie mnie za niego...
Najgorsza to chyba ta końcówka nie?
Dobra nie ważne zdaję się na wasza opinię.
Jestem gotowa na wszelką krytykę...
PS. Sory za błędy ale jestem zmęczona i nie chce mi się ich sprawdzać...

8.14.2014

Rozdział 6 ,,Chodzi mi o pewną dośc wysokoą, niebieskooką, brunetkę, która uwielbia ,,ciężką'' muzykę i czarne ubrania...?''

-Po cholere mnie wyciągnąłeś z tego pokoju?! Mieliśmy zamiar zaczać projekt! - zapytałem przyjaciela w drodze do naszego pokoju.
-Taa ja słyszałem te wasze zaczynanie projektu. Nie wykluzone, że i cała reszta domu słyszała - zaśmiał się brunet. O co mu kurcze chodzi? Przeież to była tylko krótka wymiana zdań. Nie więcej. Tego to ja bym nawet kłutnia nie nazwał...
Po chwili znaleźliśmy się przed drzwiami do naszego pokoju, ale gdy je otworzyłem siedziała tam już reszta naszych przyjaciół. Ohh to już wiem dla czego nam przerwał... A szkoda. Lubię ją denerwować...
-No co tak długo? - spytała Nina
-Eddie i Patricia mieli kolejną rozmowę z typy ,,spokojne pogaduszki''
-Ohh a ja już miałam nadzieję, że się w końcu dogadacie... 
-No wiesz Amber, jak to mówią... Madzieja matką głupich. Zresztą to Gaduła jak zawsze zaczyna nasze sprzeczki...
-Dobra możemy już zacząć nasze spotkanie? - znów pytanie padło z ust Martin po czym przyłożyła prawą rękę do okna i wypowiadziała nazwę naszego klubu. Całą resztą powturzyliśmy jej gest i słowo po czym wraz z Fabianem zajęliśmy miejsca.
-Ok więc Fabian wymyślił coś co dotyczy twojego snu o Wybrance...
-Czekaj, czekaj. Mam rozumieć, że dopiero po miesiącu wpadliśie na jakiś trop? To ja już prawie zapomniałem o tej sprawie, a wy mi tu z takim news'em wyskakujeie? No nieźle... - zadrwiłem
-Daj spokuj Eddie. Myślisz, że łatwo jest co kolwiek znaleźć o Wybrance serca Ozyriona? Przekopałem wszystko co możliwe było do znalezienia w internecie, przeczytałem wiele książek z biblioteki Frobisherów, a dopiero nie dawno wpadłem na pomysł żeby poszukać w tajnym gabinecie Roberta. A tam też wcale łatwo nie było... - oburzył sie brunet
-Dobra, wyluzuj Fabian i gadaj co znalazłeś - do rozmowy wtrącił sie Alfie
-Ok więc wyczytałem, że przez to, że jest miłością Ozyriona, potomka Ozyrysa, automatycznie staje się ,,drugą'' Wybraną, ainaczej potomkinią Izydy...
-Nie rozumiem co stanie się potomkinią jakiejś bogini ma wspulnego z ukochaną Eddie'go - przerwała mu Amber
-To Amber, że Izyda z Ozyrysem twożyli boską parę - wytłumaczył jej Fabian - A wracając... Stając się potomkinią bogini po poznaniu ukochanego jeszcze nawet o tym nie wiedząc, otrzymuje sygnet, który jest stworzony na wzór wisiora, który  jest w posiadaniu wcielenia Amneris
-Ok czyli już wiemy po czym rozpoznać Wybrankę. Teraz pytanie, która z dziewczyn posiada ten sygnet. I czy jest ona mieszkanką tego domu, czy w ogóle jest to uczennica naszej szkoły... - zaczęła panikowac Nina. Matko czy ona zawsze musi się tak zamartwiać wszystkimi sprawami związanymi z Sibuną? Rozumiem, że w popszednich sytuacjach chodziło o nasze życie ale teraz przeciez nie jesteśmy zagrożeni... A przynajmniej ja nic o tym nie wiem...
-A może Eddie już wiesz kim ona jest?
-Co? A niby skąd?
-No nie zakochałeś się w nikim? Żadna ci nie wpadła w oko ostatnio? - ciągneła Amber
-Nie
-Jesteś pewien? A może tu chodzi o kogoś kogo wszyscy już poznalismy...
-Nadal nie rozumiem
-O matko jakiś ty tępy! Chodzi mi o pewną dośc wysokoą, niebieskooką, brunetkę, która uwielbia ,,ciężką'' muzykę i czarne ubrania...? - O matko czy jej chodzi o Patricię? No proste, że o nią... Przecież żadna inna laska w naszym domu i chyba nawet w szkole nie pasuje do opisu blondi... Ale ja przeciez nic do niej nie czuję. Jesteśmy przyjaciółmi, a żadne amory nie wchodzą w grę... Za ciężko było mi się z nią dogadać (no powiedzmy, że się już udało) żeby to wszystko zniszczyć...
-No chyba żartujesz! Ja i Gaduła jesteśmy tylko przyjaciólmi. Nie wyobrażaj sobie, że między nami mogło by być coś więcej...
~*~*~
-Właśnie wybiła dziesiąta..Macie dokładnie pięć minut, a potem chcę upada ta szpilakaa - po całym domu rozniusł się głos Victora. Niedługo po tym usnęłem...Ale niestety sen znów nie nalezał do tych przyjemnych...
Wszędzie było ciemno. Ledwo dostrzegałem swoje własne dłonie... Jednak po chwili moje oczy przywykły do wszech obecnego mroku, a niedługo po tym przede mną pojawiła się mgła. Mgła z której zaczeła się wyłaniać ludzka sylwetka. Po niedługim czasie można było już rozpoznać iż był to mężczyzna.
~Witaj mój synu - odezwał się niski głos nalezący do gostka ubranego w jakąś biała kiecke
-Yyy siema? - odpowiedziałem nie pewnie... Kurcze co to za gostek? I po cholere ubrał sie jak baba?
~Haha wydaje mi się, że nie wiesz z kim masz zaszczyt rozmawiać, hmm/? - czy on mi w myślach czyta? Ja nic nie odpowiedziałem tylko nadal w szoku pokiwałem twierdząco głową. Ten znów się zaśmiał. Tylko nie rozumiem co w tym takiego śmiesznego. Pierwszy raz na oczy człeka widzę to i skąd mam wiedzieć kim on jest.
~Jam jest Ozyrys. Bóg podziemi i śmierci
Ok zaczyna się robić jeszcze bardziej przerażająco... Ale to przynajmniej wyjaśnia jego spudnicę...
-Doobra... A mógł bym wiedziec co takiego robisz w moim śnie?
Óh mój chłopcze... Jesteś bardzo śmiały jak na rozmowe z bogiem umarłych...
-Taa w końcu nazwałes mnie synem, nie? Przy rodzicach raczej nie powinno się krępowac nie?
~Ohh moje dziecko... Kiedyś ta śmiałość może cię zgubić. Ale nie jestem tu po to by cię pouczać tylko ci pomuc.
-Oo to jesteś pierwszy... Zwykle te wszystkie egipskie zjawy chcą mnie zabić. Miła odmiana
~Chciałem również cię ostrzec. Musicie jak najszybciej odnaleźć Wybrankę jak najszybciej. Jest wam nezbednie potrzebna... Tylko dzięki jej pomocy będziecie mogli powstrzymac nadchodzące zło. Jeśli nie odnajdziecie jej przed końcem roku wszystko będzie stracone...
-Ok tylko powiedz skąd mam wiedzieć kim ona jest? Z tego co mi wiadomo będe niby w niej zakochany po uszy... Ale z tego co mi wiadomo  żadna dziewczyna mi ostatnio w oko nie wpadła...
~Ohh dziecko... Już ją znalazłes ale nie dopuszczasz tej informacji do siebie. Twe serce już wybrało. Teraz wystarczy żebyś go posłuchał... - to powiedziawszy wzioł i sie rozpłynoł. No pewnie! Tak najlepiej! Palnąć jakiś głupi fizolofiszny tekst, ktory nie ma sensu i sie zmyć... Jak ja niby mam posłuchac serca? Przecież ono nie potrafi mówić...
Cwilę później odudziłem się.
-No dobra... Sprubójmy... - powiedziałem sam do siebie po cym zaczołem słuchac serca. Ale po chwili stwierdziłem, że to głupie. Nic innego poza waleniem nie usłyszałem. Chociaż chyba jednak coś usłyszałem...
Tak zdecydownie coś usłyszałem.
-Moje serce chyba zgłodniało... - znów gadałem sam do siebie, a chwilę później wstałem z łóżka i skierowałem sie do kuchni. Zajrzałem do lodówki. Oo Trudy zostawiła ciasto... Jak miło...
-A ty co? W nocy to się śpi, a nie podjada desery - usłyszałem za sobą
~Imie - rozbrzmiał głos w mojej głowie. No to wiele wyjaśnia wielki panie Ozyrysie!

8.06.2014

Rozdział 5 ,,Projekt"

- ... Williamson z Millerem, Collins z ... - już dalej nie słuchałam nauczycielki tylko modliłam się w Duchu aby ta cholerna Lekcja okazała się jedynie nocnym koszmarem. Specjalnie się nawet uszczypnęłam Ale na moje nie szczęście zabolało.
Czemu to ja muszę mieć takiego pecha? Czemu nie mógł mi się trafić ktoś Mądry Jak Fabian? Albo chociaż ktoś kogo lubię? Oczywiście, że nie! Musiał mi się przecież trafić dziesięć patafian! Za wspólnie dziesięć przeklęty świat mnie nienawidzi?
Gdy tylko zadzwonił dzwonek, który oznajmił wszystkim początek weekendu, mozolnie zebrałam swoje książki i podeszła do biurka nauczycielki.
-Panno Robinson, czy mogła bym zmienić partnera zrobić tego projektu? Proszę
-Wybacz Iz ... - spojrzała na mnie - Patricio ale na nie nie była moja decyzja. Wiesz, że ja chętnie bym ci pomogła ale do dyrektor kazał tak was dobrać - widząc zdziwienie malujące się na mojej twarzy kontynuowała - Pan Sweet stwierdził, że spędzenie czasu w swoim towarzystwie dobrze wam zrobi i wtedy może się w końcu ze sobą dogadacie ...
-Ugh chyba za dużo herbaty wypił i bredzi - stwierdziłam opuszczając klasy. Co temu staruszkowi do głowy strzeliło? Chyba prędzej się przez ten projekt pozagryzamy niż dogadamy ...
-Strzałka znajoma Gaduło - poczułam silną rękę obejmującą mnie za ramiona. Dobrze wiedziałam czyje do łapsko więc od razu je strzepnęłam
-Czego chcesz skunksie?
-Wiesz ... usłyszałem całkiem nie przypadkiem, że nie chcesz być moją partnerką ...-powiedział z udawanym smutkiem w głosie.
Zaśmiałam się krótko po czym odpowiedziałam:
-Nie no coś ty. Przecież by było jedno z moich największych marzeń. Nie widzisz jaka jestem happy?
-Oo wiedziałem, że ci się spodobałem!
-Nie szczerz się tak baranie, bo to był sarkazm
-Czyli, że ci się nie podobam?
-Nie
-Ale jak to? A chociaż mnie lubisz? - spytał z nadzieją
-Nie
-Tak troszeczkę?
-Nie
-Odrobinę?
-Nie
-To co ja ci takiego kobieto zrobiłem żebyś mnie nie lubiła?
-Urodziłeś się - Jak najszybciej od niego odeszłam.
Spojrzałam w górę. Niebo było niemal że czarne chociaż dopiero dochodziła trzecia, co oznacza, że będzie niezła ulewa. Może też burza i pioruny?
-No wiesz? Jak możesz? Ranisz mnie kobieto ... Przecież ja jestem taki super fajny, przystojny, seksi ... - Jak spod ziemi przy moim boku pojawił się Eddie
-Nie zapomnij dodać, że skromny - przerwałam wyliczankę jego cech
-No a nie? Widzisz? Nie można mnie nie nie lubić!
Na ziemię spadły pierwsze krople deszczu, a w oddali słychać było grzmot.
-Ohh chyba zapowiada się burza ...
-Brawo szerloku Cholmsie

~ *~*~*~*~*~

Stuk, stuk, stuk, stuk ... I Znowu.
Z każdym kolejnym uderzeniem Brunetka miała coraz bardziej dość blondyna, który siedział właśnie na jej łóżku z tym swoim łobuzerskim (ale i uroczym) uśmieszkiem czym doprowadzał ją białej gorączki. I kolejne stuknięcie.
-Czy możesz w końcu przestać? - warknęła nagle na chłopaka aż dziesięć podskoczył.
-Jeśli tak bardzo ci do przeszkadza to ... Nie - powiedział z bezczelnym uśmiechem i na powrót zaczął odbijać piłeczkę.
W końcu Patricia nie wytrzymała i zabrała Miller'owi jego zabawkę. Nastolatek posłał hej za to spojrzenie pełne wyrzutu i odwrócił się do niej plecami, tym samy dając jej do zrozumienia, że jest na nią obrażony.
Ona tylko się zaśmiała po czym podeszła do kolegi i potargała go po, tych,, idealnych'' włosach niczym małego chłopczyka.
-Zostaw moje piękne włosy zła kobieto! - Wytchnął jej język.
Ktoś patrzący z boku mógł to uznać za dość uroczy widok. I w pewnym sensie tak było. Ich przyjaciele zauważyli, że już od jakiegoś czasu ta dwójka zaczęła się ze sobą dogadywać. Co prawda nadal dokuczają sobie na wzajem ale nie tak jak na początku ich znajomości. Można powiedzieć, że znaleźli ze sobą wspólny język. Ale niestety nie nie wszystkim mieszkańcom Domu Anubisa podobała się ta zmiana. Nie to, że nie podobał się im brak tych wszystkich kłótni. Bo w końcu kto poza nimi je lubił? Ale chodzi o to, że Patricia zaczęła spędzać coraz więcej czasu z Eddie'm niż ze swoimi dawnymi przyjaciółmi. Jednym słowem Alfie i Jerome stali się nieco zazdrośni o Amerykanina. Ale czy tak na prawdę mieli do tego powody? Według Tirxi nie, ale ona po prostu tego nie zauważyła. Zresztą on nie był lepszy. Dla nich to się wydawało całkiem naturalne.
Co prawda podczas ich rozmowy w drodze ze szkoły można było odnieść inne wrażenie, ale takie dialogi to u nich codzienność.
-Oj już przestań się dąsać pajacu i lepiej pomyśl nad tematem naszego projektu
-Wyluzuj dziewczyno! Mamy na to zadanie miesiąc wiec po co zajmować się tym teraz?
-Jak byś nie zauważył geniuszu to nie jest zwyczajna praca domowa, którą można tak po prostu spisać od Mary czy Fabiana pięć minut przed lekcją.
-To powiedz przynajmniej za co ja mam się brać? Masz już tytuł? Albo chociaż pomysł?
-Gdybyś ruszył ten swój leniwy tyłek to może i bym coś miała!
-Czemu ty zawsze musisz zwalać winę na mnie? Przecież możesz sama coś wymyśleć
-Zapomnij skunksie. Nie dam się wrobić w odwalenie całej roboty za ciebie. Więc rusz się w końcu i dla odmiany do czegoś się przydaj!
-Wybaczcie, że przerywam tę jak że miłą pogawędkę ale muszę porwać Eddie'go - do pokoju wszedł Fabian
-A bierz se tego pajaca. I tak nic nie robi... - powiedziała brunetka pchając Miller'a do drzwi po czym zatrzasnęła je im przed oczami
-Też cie uwielbiam - krzyknął chłopak zanim odeszli

7.17.2014

Rozdział 4 ,,No ale co z moim biednym ptaszkiem?''

  Minął już miesiąc od kiedy trafiłam do tego domu. I z całkowitą pewnością oraz świadomością mogę stwierdzić, że powoli stają się dla mnie rodziną jakiej nigdy nie miałam szczęścia posiadać.
  Trudy można powiedzieć, że zastępuje mi opiekuńczą matkę, której niestety nie dane mi było mieć.Victor jest jak stary,zrzędliwy, wuj/ wdowiec (pomimo iż nigdy nie miał żony, bo w końcu jaka normalna kobieta, by z nim  wytrzymała). Corbieer taki pupilek (tyle, że wypchany) szurniętego wujkak/ciotki, którego tknąć nie mozna bo sie jeszcze biedactwu krzywda stanie...
Z Clark'em i Lewis'em odnowiliśmy naszą przyjaźń i zn ów jesteśmy jak rodzeństwo, które od zawsze chciałam mieć (Piper niby jest moją siostrą ale nigdy nie odczuwałam pomi ędzy nami jakiejś takie więzi...), albo jak to Alfie mówi: ,,znów jesteśmy Trzema Muszkieterami, z którymi nie można się nudzić''. Natomiast reszta mieszkańców jest jak... no reszta jest po prostu jak reszta ,,rodzeństwa''. Nie licząc Joy, z która z dziewczyn najbardziej się zżyłam i Miller'a, którego szczerze nie znoszę. Te skunksidło jest dla mnie jak taki obślizgły, wścipski sąsiad z naprzeciwka...
  Ale niestety często jestem skazana na jego towarzystwo... A czemu? Niestety to właśnie z nim najczęściej siedzę w kozie. Jak widać dyrektor nie lubi sprzeczek pomiędzy uczniami. A co dziwniejsze (przynajmniej dla mnie) nie oszczędza swojego kochanego synusia...
-Williamson!! - z zamyślenia wyrwał mnie wrzask dozorcy. No proszę! Kto by pomyślał, że taki staruszek potrafi się tak wydrzeć...Nie no żartuje... W końcu to nie pierwszy raz kiedy mnie woła.
-O coś szybko się zorientował - zaś miał się ironicznie Lewis
-Życzę powodzenia - zakupił Clark, po czym do salonu wszedł, a raczej wparował Rodenmar. Wszyscy z przerażeniem spojrzeli na dozorcę  kiedy ujrzeli jego kruka wybuchneli śmiechem.
-Tyy...! - wskazał na mnie palcem, gdy mnie na mierzył. Miałam już powiedzieć, że to nie kulturalnie, ale się o dziwo powstrzymałam od komentarza. -Ty! - powtórzył - coś ty zrobiła mojemu ukochanemu kruczkowi?! Przez ciebie mój Corbieer'ek ma cały dzióbek w różowym lakerze! - wydarł się starzec
-A czemu Victorze zakładasz, że to ja pomalowałam ptaka? Przecież ja nawet nie mam takiego koloru. Widzałeś mnie kiedy kolwiek w czymś takim żeby mnie oskarżac?
-No niby nie, ale... ale to zawsze jesteś winna takim zbrodniom!
-Ohh Victorze daj dziewczynie spokój. To, że nie raz i nie dwa zaszła ci za skórę swoimi wybrykami nie znaczy, że i tym razem to ej wina... - do rozmowy wtrąciła się Trudy
-No ale co z moim biednym ptaszkiem? - dozorca zrobił taką minę jak by miał zacząć płakać. Sama nie wiem jakim ja cudem nie wybuchnęłam śmiechem widząc go.
-Weźmiemy zmywacz, waciki i będzie wyglądał jak dawniej - pocieszała mężczyznę opiekunka
-To po to był ci potrzebny mój ulubiony lakier? - spytała Amber gdy tylko wyszli z pomieszczenia
-A coś ty myślała? Że paznokcie se nim pomaluję?
-Ale po co to zrobiłaś? - tym razem pytanie padło z ust Mary - Biedny Victor o mało co się nie popłakał... -no tak... ona to zawsze o wszystkich się martwi...
-Musiałam przecież jakoś mu odpłacić za zabranie mi pierścionka po poniedziałkowym przeszukiwaniu pokoi. A teraz wybaczcie ale chcę zobaczyć czyszczenie Corbieer'a
-I jak? Dowiedziałeś się kto nim jest? - w słuchawce zabrzmiał mu tak dobrze znany  damski głos
-Tak jestem pewien, że to jedna z mieszkanek tego przeklętego internatu. Dowody mówią same za siebie - zapewnił mężczyzna - Już niedługo nadejdzie czas naszej zasłużonej chwały, najdroższa
-Nie mogę sie wręcz doczekać - po usłyszewniu tych słów odłożył słuchawkę
~Moje przeznaczenie już wkrótce się wypełni. A moi wrogowie porzałują, że kiedy kolwiek ze mną zadarli. Wystarczy tylko przekonać potomkiię, a wszyscy będą bić mi pokołony... hahaha
Tylko jak namówić dziewczynę? Patrząc na nią wiem, że to nie będzie łatwe...Raczej nie zaufa pierwszej lepszej osobie...

No na reszcie skończyłam ten durny rozdział... Wybaczcie, że taki krótki, ale w zeszycie wydawało się, że będzie tego więcej... No ale cóż... Jak tam wam wakacje mijają? Ja juz niestety Oazę mam za sobą i chyba nigdzie już nie pojadę... Nie licząc wsi no i może rodzice wynajmą domek nad jeziorem, w co wątpię... Ale nie ważne...
Następny rozdział postaram się skończyć szybciej...
 Buziaczki Crazy Girl

6.14.2014

Rozdział 3 ,,Znajdź lub zgiń!''

-Nie pozwól jej umrzeć Ozyrionie! Szukaj obdarzonej wybranki twego serca inaczej wszystko stracone!- wrzaski w mojej głowie stawały się coraz głośniejsze. Za każdym razem to samo. O co chodziło z tą wybranką?! 
Bardzo powoli otworzyłem zdezorientowany oczy. Naokoło mnie była kompletna pustka , to znaczy tak mi się wydawało. Ciemność nie ułatwiała mi tego.Rozejrzałem się po raz kolejny. Nic.. Nikogo..Gdzie ja do cholery jestem?! To pomieszczenie na pewno nie było moim pokojem... Ale w takim razie czym? Przecież to tam właśnie ostatni raz się znajdowałem...
Bardzo powoli otworzyłem zdezorientowany oczy. Naokoło mnie była kompletna pustka , to znaczy tak mi się wydawało. Ciemność nie ułatwiała mi tego.Rozejrzałem się po raz kolejny. Nic.. Nikogo..Gdzie ja do cholery jestem?! To pomieszczenie na pewno nie było moim pokojem... Ale w takim razie czym? Przecież to tam właśnie ostatni raz się znajdowałem...
W pewnym momencie usłyszałem przerażająco głośny wrzask. Po raz kolejny rozejrzałem się dookoła. Nic! Kompletna pustka! Więc skąd dobiega ten cholerny dźwięk?
-Eddie! Eddie obudź się! - poczułem, że ktoś mną potrząsa. Powoli otworzyłem oczy. W pomieszczeniu było jasno. Zamrugałem kilka razy, a po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do oświetlenia. -Stary co jest? Gadałeś jakieś niezrozumiałe słowa i miotałeś się jak opętany... Proszę nie mów tylko, że...
-Że sny powróciły? Spoko nic nie mówię... - przerwałem przyjacielowi
-Ugh, a zapowiadał się taki spokojny rok... - brunet opadł zrezygnowany na swoje łóżko, a po chwili dodał - Co tym razem?
-Opowiem tobie i reszcie jak zrobimy spotkanie Sibuny, a teraz chodźmy już spać...
-Niech będzie. Eddie...
-Tak?
-Co myślisz o tej nowej? - jego pytanie mnie zdziwiło...Czemu pyta mnie co myślę o osobie, którą znam zaledwie kilka godzin? I do tego mam przez nią pomagać Trudy w domu?
-Czemu pytasz?
-Jestem po prostu ciekaw twojej opinii. Bo moim zdaniem jest trochę dziwna... W godzinę udało jej się wkurzyć Victora, kłóciła się z nim, później wyszło, że przyjaźniła się z Alfiem i Jeromem, a raczej nikt o zdrowych zmysłach nie jest uważany przez nich jako jedne z ,,trzech muszkieterów''
-Wiesz może gdyby nie to, że wrobiła mnie w pomoc Trudy to może i bym coś o niej miłego pomyślał ale i tak wątpię...


-Czy ja dobrze rozumiem? Mamy znaleźć kogoś o kim wiem tylko tyle, że jest dziewczyną, a jeżeli tego nie zrobimy to zginiemy? Przecież to szukanie igły w stogu siana!!! A nawet nie bo w końcu wiadomo jak igła wygląda nie?! - oburzyła się Amber kiedy opowiedziałem im o moim śnie. W zasadzie to ją rozumiem. Wcale nie uważam inaczej. Rozumiem pośpiech tego cholernego głosu ale mógł powiedzieć coś więcej.
-Ale przynajmniej powiedział, że to będzie wybranka serca Eddie'go... Czyli musimy zaczekać aż się zakochai i wtedy będziemy wiedzieli kim ona jest - Fabian wpadł na ten jakże genialny pomysł - Chyba, że już się w kimś zakochałeś...
-Eddie się zakochał? Uu jestem ciekaw kim jest ta ''szczęściara'' - do jadalni wszedł Jerome przerywając nasze spotkanie, a jednocześnie próbując mnie wyprowadzić z równowagi
-Zjeżdżaj Clark! - warknąłem
-Mam przecież prawo zjeść śniadanie! Matko szkoda mi tej laski...
-Nie ma żadnej laski!
-Oo ktoś tu chyba wstał lewą nogą... A ja myślałam, że jak zejdę to zobaczę cię w fartuszku, a tu takie rozczarowanie... No wiesz zawiodłam się Eddie - tym razem do pomieszczenia weszła Patricia, a swoimi słowami wywołała śmiech.
Ta laska na serio mnie wkurza! Wystarczy, że wziąłem na siebie karę, którą ona powinna dostać to jeszcze się ze mnie naśmiewa...
Hola ludziska =D
Wiem, że długo rozdziału nie wstawiłam i pewnie nadal był by w trakcie projektów do obmyślenia gdyby nie moja kochana Łucja Rak, która pomogła mi z początkem za co jej Muchas Gracias kochana :**
NIe wim co jeszcze napisać więc powiem tylko tyle: do napisania moje kochane Gwiazdeczkie i z góry dzia za komcie <3

5.20.2014

Rozdział 2 ,,Pierwsza bitwa''

-Matko dziewczyno! czy ty to innego koloru niż czarny nie znasz? - zawołała blondynka kiedy rozpakowywałam swoje rzeczy. Właściwie to nie rozumiem o co jej chodzi. Przecież mam prawo nosić czerń, nie? - Ktoś mógł by pomyśleć, że masz żałobę! No chyba, że na serio masz to sory...
-Nie, nie mam żałoby i tak znam inne kolory. Po prostu nie gustuję. Zresztą czy to ważne jak się ubieram? W moja matkę chcesz się zabawić? - powiedziałam swoim jak że uprzejmym tonem i wróciłam do poprzedniego zajęcia.
-Wiesz jesteś podobna do Eddie'go tylko, że zamiast być flirciarą jesteś wredna. Przydało by się was zeswatać... Bylibyście piękną parą...  - powiedziała to tak jak by nie słyszała co do niej powiedziałam. A miałam taką ochotę kogoś urazić. Serio! Lubie denerwować ludzi. A zwłaszcza tych, którzy denerwują mnie. No bo co ona ma do mojego sposobu ubierania się? Może powinnam zacząć zakładać jakieś przesłodzone sukieneczki w jednorożce! Ale spokojnie. Mój psycholog ciągle mi powtarza, że jestem zbyt nerwowa...
Chwila moment. Do kogo ona mnie porównała? Do Eddie'go? Przecież ja nie znam żadnego Eddie'go. Chyba, że to ten blond włosy palant co to gadał, że się mi po nocach będzie śnił. No przecież, że tak! Będę go torturować na takich dziwnych maszynach jak widziałam w jakimś horrorze. Ouu to już chyba zaczynam jarzyć dla czego mnie za psycholkę mają skoro gościa którego znam zaledwie półgodziny chce torturować... Ale to chyba dobrze mieć marzenia prawda?
-O tego blondwłosego pajaca ci chodzi? Czy ty na prawdę blondi chcesz się jutro nie obudzić? - wrzasnęłam na co ona schowała się za Niną jeśli dobrze pamiętam.
-Ninooo ja się jej boję - załkała
-Oj daj spokój. Każdy by się na ciebie wkurzył gdybyś zaczęła gadać, że zeswatasz go z kimś kogo nie zna... A Patricia ma po prostu gorszy nastrój. Zgadza się? - zapytała dziewczyna o miodowych włosach.
-Niee. Mój psycholog mówi, że jestem bardzo nerwowa. Ale niektórzy potrafią przywyknąć. No może z wyjątkiem moich starych...
Wszyscy domownicy (prócz starego dziada, który okazał się Victorem) zebrali się na kolacji. Jak na złość ten kretyn usiadł naprzeciwko mnie i zalotnie się uśmiechał. W końcu po pewnym czasie nie wytrzymałam. A nie chcąc marnować swojej zawartości talerza zabrałam Alfie'mu, który siedział koło mnie bułkę z czekoladą i trafiłam mu prosto w twarz. Wszyscy momentalnie wybuchli śmiechem. No z wyjątkiem Eddie'go i Alfie'go, który zrobił obrażoną minę
-Ty potworze! Jak mogłaś mi to zrobić?! Myślałem, że się przyjaźnimy, a ty mi tu jedzenie odbierasz! Alfie już cię nie lubi - krzyknął po czym wytchnął mi język i odwrócił się do mnie plecami
-Alfie nie zachowuj się jak dziecko. Możesz sobie zrobić przecież drugą... - powiedziała Amber
-Ale ja chcę tamtą! - znów krzyknął. Ale tym razem postanowił zrobić coś na prawdę głupiego. Podszedł do blondaska, zdjął mu kanapkę z twarzy i zaczął jeść.
-O fuu Alfie! I jak ja mam cię pocałować skoro zjadasz kanapki z twarzy innych?!
-Wyluzuj pączusiu. I tak mnie nigdy nie chcesz pocałować. Zresztą to wszystko wina Trixi
-Ooo wypraszam sobie! Ja przecież nic nie zrobiłam! To wina tego skunksa co to tam siedzi z czekoladą na swoim krzywym ryju! - zawołałam
-Co? Ja mam tu najpiękniejszy ryj Gaduło, a to, że jest na nim czekolada to tylko i wyłącznie twoja wina! - WTF? Jak ten palant mnie nazwał? Ja tu z nim nie wytrzymam do końca roku! Albo on ze mną... Tak raczej to drugie bo już po kilku godzinach mam ochgotę ukręcić mu łeb!
-Ale przyznajesz, że masz ryj, a nie twarz - stwierdziłam z triumfalnym uśmiechem - A skoro i tak wina leży już po mojej stronie to dokładka chyba nie zaszkodzi, nie? -  no i pyszne skirlie poszły w ruch. Może i nie powinnam tak łatwo wdawać się w bójki (jak się okazuje według niektórych taka na żarcie też się liczy), no ale kretyn sobie zasłużył, czyż nie? Jednak po chwili to już nie był pojedynek. To była prawdziwa wojna. Niestety szybko się zakończyła gdyż do jadalni wparował ,,wielki pan'' Victor
-Co wy tu bachory wyprawiacie?! - wrzasnął
-Teraz to ja się zgubiłam. Najpierw jest pan z nami na pan/pani, później na ty, a teraz jesteśmy bachorami? Zdecyduj się w końcu facet - powiedziałam za co zostałam zgromiona złowrogim spojrzeniem. No ale o co mu chodzi! Rozumiem, że gościu jest niezdecydowany ale to nie moja wina przecież, że lubię się czepiać!
-Czyja to sprawka? - zapytał na co większość osób wskazała na mnie. No dzięki za solidarność kochani. - Czy to prawda?
-Szczera
-Panno Williamson jest pani w tym domu zaledwie od kilku godzin, a już mi pani działa na nerwy. Jak ja mam z panią wytrzymać dwa lata?
-Wyluzuj gościu! Zawsze może iść pan do domu spokojnej starości. Tam pana męczyć nie będę
-Jeżeli pani się nie uspokoi to zadzwonię do twoich rodziców! - zagroził
-Oo już się boję. Przez szesnaście lat musieli znosić mnie i mój charakter. Myśli pan, że odbiorą? W końcu jak tylko zobaczą kto dzwoni od razu odrzucą połączenie. Już się dość nasłuchali od personelu szkoły,a i tak to nic nie dało więc życzę powodzenia - to powiedziawszy skierowałam się do swojego pokoju. Za sobą słyszałam jeszcze krzyki Victora, żebym wróciła ale miałam go gdzieś. Zabrałam swoją piżamę oraz kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki.
Zmyłam makijaż, rozebrałam się i wzięłam szybki prysznic. Później przebrałam się w krótkie spodenki i rozciągniętą bluzkę, które robiły za piżamkę (oczywiście czarne) i wróciłam do pokoju gdzie moje współlokatorki już siedziały. Kiedy Amber zauważyła, że już wróciłam zabrała swoje rzeczy i ruszyła do toalety. Ja natomiast usiadłam na łóżku i wyciągnęłam gitarę. Zaczęłam grać poszczególne akordy, z których wyszła mi nawet ciekawa melodia. Od razu żeby nie zapomnieć zapisałam ją w swoim zeszycie.
-Ładne. Sama wymyśliłaś? - zapytała Nina przysiadając się obok mnie
-Przed chwilą wymyśliłam
-Wiesz żałuj, że wyszłaś wtedy z jadalni. Victor stwierdził, że skoro to twój pierwszy dzień nie dostaniesz kary, a jako iż Eddie pierwszy oberwał, przez tydzień musi pomagać Trudy w obowiązkach domowych - o jak pięknie. Karaluch został ukarany za mnie... Chyba się zaraz wzruszę...
Ta dam oto kolejny rozdział z nowej serii XD
Mam nadzieję, że się spodoba bo trochę się pomęczyłam z tym badziewiem...
Nie no żarcik!
Wiem, że jest okropny. No nie oszukujmny się...
Ale nic...

5.03.2014

Rozdział 1 ,,Nowa szkoła, nowy dom, nowe otoczenie. Tylko ja stara choć nowa''

Wiem, że może tytuły jakie nadaję moim nowym rozdziałom nie oddają za bardzo tego co jest w nich zawarte ale mam nadzieję, że to was nie zraża :)

Po kilu godzinach jazdy w końcu ujrzałam moją nową szkołę. Jest zbudowana z brunatnej cegły a las w okół kampusu dodaje jej tylko uroku.
W pewnym momencie zatrzymaliśmy się. Spojrzałam za szybę po raz drugi dzisiaj i ujrzałam kolejny budynek z cegły. Wysiedliśmy z samochodu, a mój ojciec zaczoł wyjmować mój bagaż.
-No to chyba czas się pożegnać... Będziemy za tobą tęsknić koch... - zaczeła moja matka
-Daruj sobie to przedstawienie. Spokojnie nikt nie patrzy więc możesz powiedzieć mi w prost, że cieszycie się, że w końcu się mnie pozbyliście - krzyknęłam
-Ale skarbie. Ja i ojciec na prawdę będziemy tęsknić... Przecież wiesz jak bardzo cię kochamy...
-Och no błagam! Chyba ci się córki pomyliły. A teraz łaskasobie, że siądź do tego samochodu i zniknijcie mi z oczu! Do świąt chyba wytrzymacie, nie? Czy może za krótko?!
-Jak ty się do matki odzywasz smarkulo! - tym razem pałeczkę przejoł ,,kochany tatuś''
-O to już nie kochanie? Widzicie? Nawet udawać nie umiecie. A teraz przepraszam ale chcę już iść do mojego nowego domu - zabrałąm walizki oraz futerał z gitarą i ruszyłam w stronę mojego nowego domu. Domu Anubisa.



Stanełam pod domem z czerwonej cegły, który podobnie jak szkoła był w staroświeckim stylu. Nad frontowymi drzwiami widniała tabliczka z napisem ,,Anubis''.
~Tak to na pewno tutaj - pomyślałam. Tylko nie wiem dla czego coś mi podpowiada, że nie powinnam tutaj być?
~Może to tylko obiawy mojej ,,choroby psychicznej''?
Ale nie mam wyjścia. Nawet gdybym chciała to nie mam do kąd uciec. Bo w końcu moja cała rodzina (nie wspominając rodziców) niewiadomo dla czego ,nie nie toleruje, a moi jedyni przyjaciele wyjechali trzy lata temu. W moim domu też milewidziana nie jestem więc chcąc nie chcąc muszę tu być.
Teraz moim jedynym zmartwieniem było pytanie: zapukać czynwejść jakdo siebie? Ale skoro to ma być moje miejsce zamieszkania przez najbliższe dwa lata to po co? Zresztą jestem nie wychowaną smarkulą więc wybrałam opcję numer dwa.
Gdy znalazłam się już w środku pierwsze co skupiło na sobie moją uwagę był sarkofag stojący na przeciwko drewnianych schodów oraz piękny krysztyałowy żyrandol. Ogulnie wystruj zdawał się być dość przytulny i miły. No nie licząc wiszących na ścianach  wypchanych głów zwierząt. Ale tak to było całkiem całkiem.
Na szczęście albo nie szczęście długosama nie pobyłam. Chwile po tym jak weszłam do budynku na schodach pojawił się jakiś dziwny sytaruch z obrzydliwym zarostem i w ochydnym musztardowym płaszczu.
-Jak mniemam panna Izzie Williamson? Spodziewałem się pani trochę później - powiedział stając przede mną
-Jak mniemam jest pan z jakiejś arystokrackiej rodziny czy to może już tak na starość? A ja spodziewałam się że trafiłam do internatu, a nie do muzeum. A i tak na marginesie. Nie jestem Izzie tylko Patricia - powiedziałam przedrzeźniając jego ton głosu. Na co facet zrobił tylko zkwaszoną minę. No co? W końcu jestem nieszanującą starszych, pyskatą dziewczyną, nie? Więc moim obowiązkiem jest wkurzanie dorosłych.
-Ugh niech pani wejdzie do salonu. Zaraz zawołam wszystkich,  żebyś się z nimi zapoznała oraz z zasadami panującymi w tym domu.
-To ja już nie rozumiem. Jesteśmy w końcu po imieniu czy mówimy do siebie pan/pani?
-Po prostu wejdź do salonu - haha jeden zero dla mnie. Jestem tu zaledwoe pięć minut, a już udało mi się wkurzyć opiekuna. Niech facet wie, że nie jestem typową grzeczną brytyjką.
No ale weszłam już do tego salonu, który okazał się być równie stary i przytulny co reszta domu. A przynajmniej tej części, którą widziałam.
Na stoliku do kawy zobaczyłam pysznie wyglądające mufiny z czekoladą, więc wziełam sobie jedną i usiadłam na skurzanej sofie kładąc nogi na stół. A co? Zakładam, że tego gbura to wkurzy, a to jest akurat moją pasją.

Miałam zamiar wziąść kolejnego mafina ale usłyszałam chrząśnięcie więc spojrzałam w stronę drzwi. Stał tam ten stary dziadyga z grupką osub w moim wieku.
-Chyba pomyliła pani stolik z podłogą - no i znowu zaczyna
-Niech się pan w końcu zdecyduje czy jesteśmy na ty czy na pan/pani bo sie zaczynam gubić. I nie nie pomyliłam. Takie były moje zamiary - gdy to powiedziałam część osób stojących przy drzwiach zachichotało pod nosem
-To jest nasza nowa uczennica. Izzie Williamson - no noe wierzę on totalnie olał co do niego powoedziałam i do tego użył mojego pierwszego imienia
-Skleroza pana dopadła czy co? Mówiłam, że Patricia jestem! - a gdy to powiedziałam ciemnoskóry chłopak zwrócił się do swojego kudłatego kolegi
-Jerom albo widzę kosmitę albo to na serio nasza kochana, wredna Trixi -tylko jestem ciekawa skąd on kurcze zna moją starą ksywkę.. Cociaż chyba coś mi świta...
-Raczej nie bo ja też tak uważam... - powiedział kudłaty, a cała reszta popatrzyła się na nich.
Już wiem! Już wiem skąd kojarzę tych dwóch... Przecież to moi najlepsi kumple jeszcze z 2 gimnazjum...
-Tylko skąd? - znów głos zabrał ciemnoskóry
-Nie mam pojęcia ale chyba coś mi świta...
-Matko idioci przecież to ja! Do świtu mam czekać aż wreście te wasze małe murzdżki to skumają?
-Jej to na prawdę nasza Trixi! I znowu trzej miszkoeterowie razem będą zwalczać nudę! - wykrzyknął Alfie i razem z Jeromem zaczeli mnie ściskać. Ale na szczęście przypomnieli sobie, że tego nienawidzę i 
szybko się oderwali.
-No to skoro znasz naszych szkolnych błaznów to czas poznać resztę. Jestem Joy - powiedziała noska brunetka po czym wyciągneła w moją stronę dłoń, którą uścisnełam
-Jestem Mara - przedstawiła się dziewczyna z książką w ręce. Czyli mamy już jednego kujona
-Hej jestem Amber. Miło mi cie poznać Izzie
-Patricia nie Izzie leleczko - powoedziałam z przesadną słodyczą w głosie tak jak blondi na co się trochę skrzywiła, ale zaraz znowu się wyszczerzyła
-Oki ale skoro Victor tak cię nazwał to myślałam, że...
-Niewarzne. Po prostu zapamiętaj, żeby nie zwracać się do mnie tym imieniem
-Jestem Nina - naszą dyskisję przerwała dziewczyna o miodowych włosach. Po akcęcie rozpoznałam, że jest amerykanką
-Fabian - tym razem był to brunet. No indzięki niemu została tylko jedna osoba. Ale chyba nie miał zamiaru mi się przedstawić. Przybrałam podobną pozę do noego i powiedziałam:
-A ty co blondasku? Zamoerzasz stać tak i gapić się na mnie czy z łaskki swojej mi się przedstawisz? A może po prostu nie umiesz? - ale ten dalej tak stał. Jedyne co zauważyłam to to, że się trochę skrzywił - Och daruj... Czyż bym uraziła twoje ego?
-Spokojnie złotko umiem i nie nie uraziłaś mnie - odparł po chwili ale nadal nie mówił jak ma na imię
-Oh jaka szkoda, a już miałam nadzieję.. Złotko! To jak powiesz w końcu czy dalej tak sterczymy?
-Wiesz ja chyba wole tak postać i sie pogapić... - odpowiedział z zalotnym uśmieszkoem. No proszę... I mamy pierwszego podrywacza - Zresztą po co ci moje imie? Chcesz wiedzieć o kim będziesz dziś śnić?
-Oh skąd wiedziałeś? Lubię wiedzieć kogo w moich snach spotykają nieszczęścia i cierpienie

5.02.2014

Prolog ,,Nienawiść od miłości dzieli cienka linia. Czy jesteś gotowa ją przekroczyć?

Zanim zacznę prolog chcę tylko dodać, a raczej przetłumaczyć nową nazwę mojego bloga. Otóż tytuł prologu i strony oznacza dokładnie to samo tylko z tym wyjątkiem, że jedno jest po hiszpańsku. A jest tak gdyż ostatnio mam jazdę na ten język...
No więc nie przedłużając...

Rodzice zawsze mi mówili, że jestem trudnym dzieckiem, niewdzięcznym, i że ciężko ze mną wytrzymać. No i w końcu nie wytrzymali, bo jesteśmy właśnie w drodze do Liverpoolskiej szkoły z internatem. Zapomniałam dodać, że ponoć jest prestiżowym i drogim liceum jak to mówi mój ,,ukochany tatuś''.
Całe życie słyszałam od rodziny, że powinnam brać przykład z mojej młodszej siostry. Powinnam być miła, powinnam przestać pyskować, powinnam zacząć szanować starszych, itd.
Oh, a gdzie moje maniery...! Zapomniałam się przedstawić. Nazywam się Patricia Williamson. A w zasadzie Izzie Patricia Williamson ale nie trawię swojego pierwszego imienia więc go nie używam. Mam 17 lat i jestem niewychowaną, zbuntowaną, pyskatą, wygadaną, wredną, złośliwą zołzom, która zdaniem psychologa i rodziców nienawidzi całego świata, ludzi i życia. Ale się z tym nie zgodzę. Nienawidzę tylko rzeczy związanych z moją rodziną, a to że raz próbowałam się zabić o niczym nie świadczy. A co do wyżej wymienionych cech powiem tylko tyle, że to przez moje otoczenie ukształtował mi się taki charakter. O i zapomniałam jeszcze dodać, że pedagog szkolny uważa mnie za zakompleksioną dziewczynkę z czym się ani trochę nie zgadzam. No ale skąd gość ma wiedzieć, że to wszystko przez rodzinę? Ale gdybym o tym powiedziała wyszło by na to, że jestem również chora psychicznie.Bo przecież państwo Williamson to wzór do naśladowania. Są tacy dobrzy, pomocni, wyrozumiali, sprawiedliwi i kochający. Niestety tylko dla tych, którzy nie są mną. 

Koniec

Ten tytuł ma dwa znaczenia. Pierwsze jest takie, że to już koniec mojego szlabanu. I cieszę się z całego serca bo miesiąc bez pisania to udręka. No niby mam zeszyty z opowiadaniami ale to nie to samo bo ich wiem, że nikt nie przeczyta (moim zdaniem są do kitu i nie chcę żeby inni się przerazili hahaha).
A drugie znaczenie to koniec... Koniec moich opowiadań. Ale spokojnie. Tylko tych, które prowadziłam do tej pory gdyż nie umiem tego dobrze napisać. Ale nie martwcie się bo zacznę nową serię i mam nadzieję, że ta mi pójdzie o wiele lepiej niż poprzednia.
I mam nadzieję, że moje statystyki wrócą do normy choć i tak nie jest źle zważywszy na sytuację. I z całego serca wam dziękuję, że pomimo iż nie pisałam to i tak czuwaliście i sprawdzaliście czy opublikowałam rozdział... I zapewniam, że jeszcze dziś dostaniecie prolog. Buziaczki, a co do cb słońce to wiedz, że postaram się dziś żeby nasza pogawędka na GG się udała XD

3.11.2014

LBA 4

No cóż... To nie rozdział ale znów nominacja.
To już moja 4... Wow nigdy w życiu bym nie pomyślała o jednej, a co dopiero czterech... Wiem, że pod ostatnimi nie dodałam blogów, które ja nominuję ale zrobię to pod tym.

Pytania Sylwii Wiwczaregównq
1. Jak masz na imię ?
Patrycja
2. Ile masz lat ?
14
3. Długo prowadzisz bloga ?
Za trzy dni minie dokładnie pół roku
4. Twój ulubiony piosenkarz/piosenkarka/zespół ?
Co miesiąc/tydzień mam innego więc nie wiem...
5. Twój ulubiony gatunek muzyczny ?
Cóż ja słucham wszystkiego... No poza disco polo ale skoro mam wybierać to chyba pop cociaż ostatnio troche też metal i rock
6. Twój ulubiony kolor ?
Czarny
7. Ile prowadzisz blogów ?
jednego
8. Twoje hobby ?
Ymm... tym najważniejszym, głównym to pisanie opowiadań.
9. Twoje ulubione zwierzę ?
Pieseły XD
10. Masz jakieś zwierzę ? Jeśli tak jakie ?
Nie ale tak... To znaczy mój ojciec ma ryby ale ja to ich nie cierpię...
 
Moje nominacje

Moje pytanka XD
1. Czytasz mnie?
2. Co lubisz robić w wolnym czasie?
3. Czego najbardziej nie lubisz w szkole?
4. Co jest twoim hobby?
5. Gdybyś była lodami to o jakim smaku? (tak wiem dziwne pytanie ale to ja... nazwa przypadkowa nie jest XD)
6. Oglądasz Violettę? Jeśli tak to kogo lubisz najbardziej?
7. Twoja ulubiona para z TdA?
8. Od jak dawna piszesz?
9. Jakie jest twoje największe mażenie?
10. Masz rodzeństwo?

3.05.2014

LBA po raz drugi... i trzeci

Hej to znowu ja i znowu bez rozdziału...
Przyznam się, że nic poza tym tytułem nadal nie mam ale nie o to w tym poście chodzi...
Zostałam po raz drugi i trzeci nominowana do LBA za co bardzo dziękuję Oliwii Pasquarelli i mojemu słoneczku Gadule :*

Pytania Oliwii
1.Imię
Patrycja ale czasem
2.Czym się interesujesz.
Pisaniem opowiadań
3.Jakiej muzyki słuchasz.
A to różnie... Popu, Rocka, Heavy Metalu,... ogólnie wszystkich gatunków prócz Disco Polo 
4.Masz 1 życzenie, jakie ono będzie.
Jedno? A to sama nie wiem... Ale aktualnie to najbardziej marzę o 4 sezonie TdA. Więc moim życzeniem jest by ci ,,debile'' w końcu coś wymyślili
5.Co cię najbardziej denerwuje w ludziach.
Yym... nie lubię ludzi którzy myślą, że ich lubię i się do mnie przyczepiają... Przyznam się może i bywam czasem trochę fałszywa ale jeśli kogoś nie lubię to mu to okazuję, a niektórzy i tak mają do mnie pretęsje o to, że jestem nie miła...
6.Masz rodzeństwo, jakie.
Mam młodszą siostrę
7.Na ile % podoba ci się mój blog.
Nie wiem... Wiem tylko tyle, że jest super i będę go czytać dopóki go będziesz pisać XD
8. Ulubiony aktor/aktorka i piosenkarz/piosenkarka.
A ty to mi się zmienia co miesiąc ale jeśli chodzi o aktorów to cała ekipa HoA
9.Ulubiony film/ serial.
Tajemnice domu Anubisa i Violetta
10.Opisz siebie w kilku zdaniach.
Cóż bywam egoistyczna i niezbyt miła ale jeśli cię polubię to nie dla ciebie. Kocham pisać opowiadania ale niestety ostatnio moją wenę szlag trafił i czekam na moje słoneczko, żeby mnie 6 patelnią w łeb trzepnęło... Jestem dobra z geografii i Historii.
Pomimo iż mam 14 lat to jeszcze czasem lubię się pobawić zabawkami (ale to jak mam jakieś dziecko do niańczenia) i obejrzeć jakąś bajkę z Disneya. Można też powiedzieć, że czasem żyję w swoim świecie...
I to chyba tyle... Przynajmniej na razie nic więcej nie wymyślę

Pytania od Słoneczka (Gaduły)

1. Co jest dla ciebie najcenniejsze? 
Najcenniejsze? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam... Ale jeżeli chodzi o rzecz materialną to mój komputerek...
2. Co myślisz o mnie? 
Myślę, że jesteś szurnięta i za to cię kocham słoneczko ty moje <3
3. Jakie lubisz najbardziej charaktery ludzi? 
W sumie to sama nie wiem... Wiem że raczej osoby które tak na prawdę bardzo lubię muszą być równie walnięte co ja...
4. Czy masz chłopaka/dziewczyne? 
Tak... Od czwartku ale to związek na odległość i raczej nie widzę tego za dobrze...
5. Czy lubisz chodzić na zakupy? 
Zakupy? Ciuchy? Buty? Dodatki? Galerie handlowe? NO błagam cię dziewczyno... Jak mam tego nie lubić? 
6. Co najlepiej robisz? 
W ostatnim czasie moją ulubioną czynnością jest pisanie z tobą Słoneczko XD
7. Od czego jesteś uzależniona? 
Od kompa, słodyczy, blogów z opowiadaniami i TdA... Przy najmniej o innych rzeczach nie wiem
8. Styl ubierania?? 
Cóż różnie... Ale chyba bardziej rockowy no i czasem takie słodkie spódniczki założę i do tego np. buty z ciwiekami i takie podobne rzeczy... Moja siostra mówi często że mój styl to SweetoRock ale ona to ma 10 lat i chyba coś z głową...
Więc powiem, że jeszcze mój styl się nie uformował do końca... 
9. Imię nazwisko? 
Na imię mi Patrycja więcej nie zdradzę
10. masz GG? 
Na to pytanie to ci chyba odp. nie muszę dawać, nie? Jak byśmy inaczej teraz gadały?
11. facebook vs ask?? 
Facebook...
JA nawet nie mam ask'a. To znaczy zakładałam se konto ale posiałam gdzieś login i hasło...

To tyle jeżeli chodzi o pytania... A nominacje dodam jutro bo ni chcę żeby wszystkie się powtarzały, a wybór prosty nie jest...