Kategorie

8.14.2014

Rozdział 6 ,,Chodzi mi o pewną dośc wysokoą, niebieskooką, brunetkę, która uwielbia ,,ciężką'' muzykę i czarne ubrania...?''

-Po cholere mnie wyciągnąłeś z tego pokoju?! Mieliśmy zamiar zaczać projekt! - zapytałem przyjaciela w drodze do naszego pokoju.
-Taa ja słyszałem te wasze zaczynanie projektu. Nie wykluzone, że i cała reszta domu słyszała - zaśmiał się brunet. O co mu kurcze chodzi? Przeież to była tylko krótka wymiana zdań. Nie więcej. Tego to ja bym nawet kłutnia nie nazwał...
Po chwili znaleźliśmy się przed drzwiami do naszego pokoju, ale gdy je otworzyłem siedziała tam już reszta naszych przyjaciół. Ohh to już wiem dla czego nam przerwał... A szkoda. Lubię ją denerwować...
-No co tak długo? - spytała Nina
-Eddie i Patricia mieli kolejną rozmowę z typy ,,spokojne pogaduszki''
-Ohh a ja już miałam nadzieję, że się w końcu dogadacie... 
-No wiesz Amber, jak to mówią... Madzieja matką głupich. Zresztą to Gaduła jak zawsze zaczyna nasze sprzeczki...
-Dobra możemy już zacząć nasze spotkanie? - znów pytanie padło z ust Martin po czym przyłożyła prawą rękę do okna i wypowiadziała nazwę naszego klubu. Całą resztą powturzyliśmy jej gest i słowo po czym wraz z Fabianem zajęliśmy miejsca.
-Ok więc Fabian wymyślił coś co dotyczy twojego snu o Wybrance...
-Czekaj, czekaj. Mam rozumieć, że dopiero po miesiącu wpadliśie na jakiś trop? To ja już prawie zapomniałem o tej sprawie, a wy mi tu z takim news'em wyskakujeie? No nieźle... - zadrwiłem
-Daj spokuj Eddie. Myślisz, że łatwo jest co kolwiek znaleźć o Wybrance serca Ozyriona? Przekopałem wszystko co możliwe było do znalezienia w internecie, przeczytałem wiele książek z biblioteki Frobisherów, a dopiero nie dawno wpadłem na pomysł żeby poszukać w tajnym gabinecie Roberta. A tam też wcale łatwo nie było... - oburzył sie brunet
-Dobra, wyluzuj Fabian i gadaj co znalazłeś - do rozmowy wtrącił sie Alfie
-Ok więc wyczytałem, że przez to, że jest miłością Ozyriona, potomka Ozyrysa, automatycznie staje się ,,drugą'' Wybraną, ainaczej potomkinią Izydy...
-Nie rozumiem co stanie się potomkinią jakiejś bogini ma wspulnego z ukochaną Eddie'go - przerwała mu Amber
-To Amber, że Izyda z Ozyrysem twożyli boską parę - wytłumaczył jej Fabian - A wracając... Stając się potomkinią bogini po poznaniu ukochanego jeszcze nawet o tym nie wiedząc, otrzymuje sygnet, który jest stworzony na wzór wisiora, który  jest w posiadaniu wcielenia Amneris
-Ok czyli już wiemy po czym rozpoznać Wybrankę. Teraz pytanie, która z dziewczyn posiada ten sygnet. I czy jest ona mieszkanką tego domu, czy w ogóle jest to uczennica naszej szkoły... - zaczęła panikowac Nina. Matko czy ona zawsze musi się tak zamartwiać wszystkimi sprawami związanymi z Sibuną? Rozumiem, że w popszednich sytuacjach chodziło o nasze życie ale teraz przeciez nie jesteśmy zagrożeni... A przynajmniej ja nic o tym nie wiem...
-A może Eddie już wiesz kim ona jest?
-Co? A niby skąd?
-No nie zakochałeś się w nikim? Żadna ci nie wpadła w oko ostatnio? - ciągneła Amber
-Nie
-Jesteś pewien? A może tu chodzi o kogoś kogo wszyscy już poznalismy...
-Nadal nie rozumiem
-O matko jakiś ty tępy! Chodzi mi o pewną dośc wysokoą, niebieskooką, brunetkę, która uwielbia ,,ciężką'' muzykę i czarne ubrania...? - O matko czy jej chodzi o Patricię? No proste, że o nią... Przecież żadna inna laska w naszym domu i chyba nawet w szkole nie pasuje do opisu blondi... Ale ja przeciez nic do niej nie czuję. Jesteśmy przyjaciółmi, a żadne amory nie wchodzą w grę... Za ciężko było mi się z nią dogadać (no powiedzmy, że się już udało) żeby to wszystko zniszczyć...
-No chyba żartujesz! Ja i Gaduła jesteśmy tylko przyjaciólmi. Nie wyobrażaj sobie, że między nami mogło by być coś więcej...
~*~*~
-Właśnie wybiła dziesiąta..Macie dokładnie pięć minut, a potem chcę upada ta szpilakaa - po całym domu rozniusł się głos Victora. Niedługo po tym usnęłem...Ale niestety sen znów nie nalezał do tych przyjemnych...
Wszędzie było ciemno. Ledwo dostrzegałem swoje własne dłonie... Jednak po chwili moje oczy przywykły do wszech obecnego mroku, a niedługo po tym przede mną pojawiła się mgła. Mgła z której zaczeła się wyłaniać ludzka sylwetka. Po niedługim czasie można było już rozpoznać iż był to mężczyzna.
~Witaj mój synu - odezwał się niski głos nalezący do gostka ubranego w jakąś biała kiecke
-Yyy siema? - odpowiedziałem nie pewnie... Kurcze co to za gostek? I po cholere ubrał sie jak baba?
~Haha wydaje mi się, że nie wiesz z kim masz zaszczyt rozmawiać, hmm/? - czy on mi w myślach czyta? Ja nic nie odpowiedziałem tylko nadal w szoku pokiwałem twierdząco głową. Ten znów się zaśmiał. Tylko nie rozumiem co w tym takiego śmiesznego. Pierwszy raz na oczy człeka widzę to i skąd mam wiedzieć kim on jest.
~Jam jest Ozyrys. Bóg podziemi i śmierci
Ok zaczyna się robić jeszcze bardziej przerażająco... Ale to przynajmniej wyjaśnia jego spudnicę...
-Doobra... A mógł bym wiedziec co takiego robisz w moim śnie?
Óh mój chłopcze... Jesteś bardzo śmiały jak na rozmowe z bogiem umarłych...
-Taa w końcu nazwałes mnie synem, nie? Przy rodzicach raczej nie powinno się krępowac nie?
~Ohh moje dziecko... Kiedyś ta śmiałość może cię zgubić. Ale nie jestem tu po to by cię pouczać tylko ci pomuc.
-Oo to jesteś pierwszy... Zwykle te wszystkie egipskie zjawy chcą mnie zabić. Miła odmiana
~Chciałem również cię ostrzec. Musicie jak najszybciej odnaleźć Wybrankę jak najszybciej. Jest wam nezbednie potrzebna... Tylko dzięki jej pomocy będziecie mogli powstrzymac nadchodzące zło. Jeśli nie odnajdziecie jej przed końcem roku wszystko będzie stracone...
-Ok tylko powiedz skąd mam wiedzieć kim ona jest? Z tego co mi wiadomo będe niby w niej zakochany po uszy... Ale z tego co mi wiadomo  żadna dziewczyna mi ostatnio w oko nie wpadła...
~Ohh dziecko... Już ją znalazłes ale nie dopuszczasz tej informacji do siebie. Twe serce już wybrało. Teraz wystarczy żebyś go posłuchał... - to powiedziawszy wzioł i sie rozpłynoł. No pewnie! Tak najlepiej! Palnąć jakiś głupi fizolofiszny tekst, ktory nie ma sensu i sie zmyć... Jak ja niby mam posłuchac serca? Przecież ono nie potrafi mówić...
Cwilę później odudziłem się.
-No dobra... Sprubójmy... - powiedziałem sam do siebie po cym zaczołem słuchac serca. Ale po chwili stwierdziłem, że to głupie. Nic innego poza waleniem nie usłyszałem. Chociaż chyba jednak coś usłyszałem...
Tak zdecydownie coś usłyszałem.
-Moje serce chyba zgłodniało... - znów gadałem sam do siebie, a chwilę później wstałem z łóżka i skierowałem sie do kuchni. Zajrzałem do lodówki. Oo Trudy zostawiła ciasto... Jak miło...
-A ty co? W nocy to się śpi, a nie podjada desery - usłyszałem za sobą
~Imie - rozbrzmiał głos w mojej głowie. No to wiele wyjaśnia wielki panie Ozyrysie!

8.06.2014

Rozdział 5 ,,Projekt"

- ... Williamson z Millerem, Collins z ... - już dalej nie słuchałam nauczycielki tylko modliłam się w Duchu aby ta cholerna Lekcja okazała się jedynie nocnym koszmarem. Specjalnie się nawet uszczypnęłam Ale na moje nie szczęście zabolało.
Czemu to ja muszę mieć takiego pecha? Czemu nie mógł mi się trafić ktoś Mądry Jak Fabian? Albo chociaż ktoś kogo lubię? Oczywiście, że nie! Musiał mi się przecież trafić dziesięć patafian! Za wspólnie dziesięć przeklęty świat mnie nienawidzi?
Gdy tylko zadzwonił dzwonek, który oznajmił wszystkim początek weekendu, mozolnie zebrałam swoje książki i podeszła do biurka nauczycielki.
-Panno Robinson, czy mogła bym zmienić partnera zrobić tego projektu? Proszę
-Wybacz Iz ... - spojrzała na mnie - Patricio ale na nie nie była moja decyzja. Wiesz, że ja chętnie bym ci pomogła ale do dyrektor kazał tak was dobrać - widząc zdziwienie malujące się na mojej twarzy kontynuowała - Pan Sweet stwierdził, że spędzenie czasu w swoim towarzystwie dobrze wam zrobi i wtedy może się w końcu ze sobą dogadacie ...
-Ugh chyba za dużo herbaty wypił i bredzi - stwierdziłam opuszczając klasy. Co temu staruszkowi do głowy strzeliło? Chyba prędzej się przez ten projekt pozagryzamy niż dogadamy ...
-Strzałka znajoma Gaduło - poczułam silną rękę obejmującą mnie za ramiona. Dobrze wiedziałam czyje do łapsko więc od razu je strzepnęłam
-Czego chcesz skunksie?
-Wiesz ... usłyszałem całkiem nie przypadkiem, że nie chcesz być moją partnerką ...-powiedział z udawanym smutkiem w głosie.
Zaśmiałam się krótko po czym odpowiedziałam:
-Nie no coś ty. Przecież by było jedno z moich największych marzeń. Nie widzisz jaka jestem happy?
-Oo wiedziałem, że ci się spodobałem!
-Nie szczerz się tak baranie, bo to był sarkazm
-Czyli, że ci się nie podobam?
-Nie
-Ale jak to? A chociaż mnie lubisz? - spytał z nadzieją
-Nie
-Tak troszeczkę?
-Nie
-Odrobinę?
-Nie
-To co ja ci takiego kobieto zrobiłem żebyś mnie nie lubiła?
-Urodziłeś się - Jak najszybciej od niego odeszłam.
Spojrzałam w górę. Niebo było niemal że czarne chociaż dopiero dochodziła trzecia, co oznacza, że będzie niezła ulewa. Może też burza i pioruny?
-No wiesz? Jak możesz? Ranisz mnie kobieto ... Przecież ja jestem taki super fajny, przystojny, seksi ... - Jak spod ziemi przy moim boku pojawił się Eddie
-Nie zapomnij dodać, że skromny - przerwałam wyliczankę jego cech
-No a nie? Widzisz? Nie można mnie nie nie lubić!
Na ziemię spadły pierwsze krople deszczu, a w oddali słychać było grzmot.
-Ohh chyba zapowiada się burza ...
-Brawo szerloku Cholmsie

~ *~*~*~*~*~

Stuk, stuk, stuk, stuk ... I Znowu.
Z każdym kolejnym uderzeniem Brunetka miała coraz bardziej dość blondyna, który siedział właśnie na jej łóżku z tym swoim łobuzerskim (ale i uroczym) uśmieszkiem czym doprowadzał ją białej gorączki. I kolejne stuknięcie.
-Czy możesz w końcu przestać? - warknęła nagle na chłopaka aż dziesięć podskoczył.
-Jeśli tak bardzo ci do przeszkadza to ... Nie - powiedział z bezczelnym uśmiechem i na powrót zaczął odbijać piłeczkę.
W końcu Patricia nie wytrzymała i zabrała Miller'owi jego zabawkę. Nastolatek posłał hej za to spojrzenie pełne wyrzutu i odwrócił się do niej plecami, tym samy dając jej do zrozumienia, że jest na nią obrażony.
Ona tylko się zaśmiała po czym podeszła do kolegi i potargała go po, tych,, idealnych'' włosach niczym małego chłopczyka.
-Zostaw moje piękne włosy zła kobieto! - Wytchnął jej język.
Ktoś patrzący z boku mógł to uznać za dość uroczy widok. I w pewnym sensie tak było. Ich przyjaciele zauważyli, że już od jakiegoś czasu ta dwójka zaczęła się ze sobą dogadywać. Co prawda nadal dokuczają sobie na wzajem ale nie tak jak na początku ich znajomości. Można powiedzieć, że znaleźli ze sobą wspólny język. Ale niestety nie nie wszystkim mieszkańcom Domu Anubisa podobała się ta zmiana. Nie to, że nie podobał się im brak tych wszystkich kłótni. Bo w końcu kto poza nimi je lubił? Ale chodzi o to, że Patricia zaczęła spędzać coraz więcej czasu z Eddie'm niż ze swoimi dawnymi przyjaciółmi. Jednym słowem Alfie i Jerome stali się nieco zazdrośni o Amerykanina. Ale czy tak na prawdę mieli do tego powody? Według Tirxi nie, ale ona po prostu tego nie zauważyła. Zresztą on nie był lepszy. Dla nich to się wydawało całkiem naturalne.
Co prawda podczas ich rozmowy w drodze ze szkoły można było odnieść inne wrażenie, ale takie dialogi to u nich codzienność.
-Oj już przestań się dąsać pajacu i lepiej pomyśl nad tematem naszego projektu
-Wyluzuj dziewczyno! Mamy na to zadanie miesiąc wiec po co zajmować się tym teraz?
-Jak byś nie zauważył geniuszu to nie jest zwyczajna praca domowa, którą można tak po prostu spisać od Mary czy Fabiana pięć minut przed lekcją.
-To powiedz przynajmniej za co ja mam się brać? Masz już tytuł? Albo chociaż pomysł?
-Gdybyś ruszył ten swój leniwy tyłek to może i bym coś miała!
-Czemu ty zawsze musisz zwalać winę na mnie? Przecież możesz sama coś wymyśleć
-Zapomnij skunksie. Nie dam się wrobić w odwalenie całej roboty za ciebie. Więc rusz się w końcu i dla odmiany do czegoś się przydaj!
-Wybaczcie, że przerywam tę jak że miłą pogawędkę ale muszę porwać Eddie'go - do pokoju wszedł Fabian
-A bierz se tego pajaca. I tak nic nie robi... - powiedziała brunetka pchając Miller'a do drzwi po czym zatrzasnęła je im przed oczami
-Też cie uwielbiam - krzyknął chłopak zanim odeszli